fbpx

Socjaldemokraci szukają przyszłości

Polityka - 4 marca, 2024

Szwedzcy socjaldemokraci byli niegdyś jedną z najbardziej skutecznych partii na świecie. Rządzili niezagrożeni przez 44 lata i stali się niemal synonimem Szwecji, zarówno w kraju, jak i za granicą. Teraz są zagubieni w czasie.

Tajemnica polegała na tym, że lider partii Per Albin Hansson (ur. 1885 – zm. 1946) odrzucał radykalizm, tj. wojnę między klasami w społeczeństwie i solidarność międzynarodową. Zamiast tego skopiował idee, które szwedzki konserwatysta, profesor nauk politycznych Rudolf Kjellén, opracował i nazwał „domem ludu”.

Szok w pierwszych wyborach powszechnych

Rozwiązanie to było odpowiedzią na fakt, że socjaldemokraci przegrali pierwsze wybory parlamentarne po wyborach powszechnych. Straty były szokiem dla partii. Teraz, gdy klasa robotnicza mogła głosować, nadal nie zdecydowała się dać socjalistom większości.

Dla zreformowanych socjalistów demokracja nie była ideologią samą w sobie, a jedynie narzędziem do dojścia do władzy bez rewolucji i rozlewu krwi. A w latach 20. okazało się, że demokracja nie dała socjalistom władzy. Co teraz zrobić?

Po oderwaniu się radykałów i założeniu partii komunistycznej, Per Albin Hansson wiedział, że może zaangażować partię w jeszcze mniej radykalną politykę, aby osiągnąć sukces w wyborach powszechnych.

Od tego czasu wygrywanie wyborów i dojście do władzy w rządzie zawsze było dla szwedzkich socjaldemokratów celem nadrzędnym, ważniejszym od polityki merytorycznej.

Pod tym względem szwedzka partia różni się od swoich siostrzanych partii w Europie, które przedkładają radykalny program nad maksymalne poparcie w elektoracie.

Historyczne przemówienie o „domu ludu”

W 1928 roku Per Albin Hansson wygłosił jedno z najważniejszych przemówień we współczesnej historii Szwecji. Opisał „dom ludowy” (folkhemmet), który partia miała teraz zbudować.

– Fundamentem domu jest wspólnota i empatia. Dobry dom nie zna ani uprzywilejowanych, ani upośledzonych, ani ulubieńców, ani pasierbów. Tam nikt nie patrzy na drugiego z góry, nikt nie próbuje zyskać przewagi kosztem innych, silni nie uciskają i nie grabią słabych. W dobrym domu panuje równość, rozwaga, współpraca, uczynność. W odniesieniu do wielkiej ojczyzny ludzi oznaczałoby to przełamanie wszystkich barier społecznych i ekonomicznych, które obecnie dzielą obywateli na uprzywilejowanych i potrzebujących, na bogatych i biednych, powiedział Hansson.

A więc: Zamiast konfliktu klasowego należało dążyć do konsensusu. Zamiast międzynarodowej solidarności proletariatu Marksa, cała koncentracja polegałaby na zapewnieniu dobrobytu szwedzkim pracownikom.

Na podstawie tego programu socjaldemokraci rządzili krajem w latach 1932-1976.

Znowu radykalnie?

Ale teraz partia ma duże problemy. To prawda, że są na poziomie 35 procent elektoratu, ale jednocześnie obawiają się, że partie popierające czerwonych i zielonych nie wystarczą, aby osiągnąć większość w nadchodzących wyborach.

Dlatego też od czasu utraty władzy w 2022 r. trwają gorączkowe poszukiwania nowej narracji politycznej, która mogłaby przyciągnąć wyborców.

Jako konserwatysta, warto zauważyć, że debata w ramach Socjaldemokratów wydaje się dryfować bardziej w lewo. Po raz kolejny czołowi analitycy mówią o wojnie klas. O konieczności stawiania pewnych grup przed innymi.

Jeszcze bardziej interesujące jest to, że dyskutuje się o tym, czy partia powinna uczynić migrantów nową podklasą, o którą powinna walczyć.

W partyjnej gazecie Aktuellt i Politiken, AiP, redaktor polityczny pisze pod nagłówkiem „Przełamanie segregacji jest wielką walką klasową naszych czasów”. Tutaj nie uwzględniono starej historii o domach ludzi, ale żądania, aby partia walczyła o nieuprzywilejowaną grupę przeciwko innym grupom. Pozostałe grupy obejmują, co ciekawe, szwedzkich pracowników. Tak więc tutaj socjaldemokraci dyskutują o podjęciu walki PRZECIWKO etnicznie szwedzkiej klasie robotniczej.

Jest to wyraźny krok w radykalnym kierunku, gdy socjaldemokraci na wiodącej pozycji mówią w tych samych kategoriach, co komuniści. A proletariat, o który zamierzają walczyć, to migranci, którzy słabo mówią po szwedzku lub nie mówią wcale.

Konflikt klasowy na tle etnicznym

Redaktor mówi o tym radykalnie nowym kursie w świetle faktu, że w sumie 27 procent szwedzkiej populacji ma obecnie obce pochodzenie. Tutaj po raz kolejny możemy stwierdzić, że socjaldemokraci postrzegają demokrację bardziej jako narzędzie do osiągnięcia władzy, niż wartość i styl życia. Odsetek osób o zagranicznym pochodzeniu jest obecnie tak duży, że można stać się ich głosem w polityce.

Jest to całkowicie sprzeczne z ideą domu ludowego, w którym celem jest konsensus ponad granicami klasowymi. Jednym z powodów porzucenia tej starej koncepcji sukcesu jest to, że wyborcy, którzy dają pierwszeństwo konserwatywnie ukształtowanemu „domowi ludowemu”, już opuścili Socjaldemokratów na rzecz Szwedzkich Demokratów.

Ale czy naprawdę drogą do sukcesu jest rozpoczęcie walki klasowej wzdłuż linii etnicznych? Dla mnie brzmi to niebezpiecznie.