
Narody zachodnie od dziesięcioleci podlegają nieubłaganej fali globalizacji, która otworzyła granice, outsourcowała przemysł i podważała suwerenność narodową. Jednym z często ignorowanych zjawisk wynikających z tej otwartości na świat jest jej wpływ na język. Przez długi czas skutki nowej, globalnej lingua franca pozostawały niezauważone nawet przez najbardziej zagorzałych nacjonalistów, ale ostatnio w Szwecji rozpoczęła się debata na temat stanu języka szwedzkiego w dobie globalizacji.
Debata ta nie została jednak wywołana przez zwykłe strony zaangażowane w wskazywanie krytycznych wad globalizmu i bezgranicznego liberalizmu; tym razem krytyka nadeszła ze strony środowisk akademickich, które często szybko przyjmują większość innych aspektów czasów, w których żyjemy. Kwestią, o którą toczy się gra, jest postęp języka angielskiego w codziennym życiu Szwedów oraz sposób, w jaki globalizuje on – i homogenizuje – technologię, naukę, biznes i kulturę. Co zatem, zapytał niedawno jeden z analityków w wiodącej liberalnej gazecie, pozostało z języka szwedzkiego w Szwecji? Czy ma on zostać zredukowany do języka wernakularnego, zastąpiony przez angielski jako język piosenki, literatury, reklamy, akademii i polityki?
Konflikt ten istnieje w prawie każdym kraju poza anglosferą. W wielu krajach język ojczysty lub narodowy jest chroniony za pomocą różnych środków instytucjonalnych, ze względu na postrzegane zagrożenie rosnącą dominacją języka angielskiego. We Francji godność i ciągłość języka francuskiego jest jednym z interesów państwa. W Islandii istnieje silna tradycja unikania zagranicznych zapożyczeń i używania rodzimej terminologii do nadawania nazw nowym pojęciom. W Norwegii stosunkowo niedawna historia standaryzacji języka norweskiego również sprzyja kulturze dbałości i konserwatyzmu językowego.
Szwedzka „otwartość” tak absurdalna, że nawet liberałowie ją widzą
W Szwecji istnieje natomiast silna kultura maksymalistycznego przyjęcia otwartości i globalizacji. Było to odpowiedzialne za znaczną imigrację do kraju od lat 70-tych, ale jest to również prawdopodobnie powód niskiej odporności na „amerykanizację”. Amerykańskie i inne anglojęzyczne media znacząco wpłynęły na szwedzką świadomość zbiorową, a rozwój Szwecji w coś, co czasami jest wyśmiewane jako „51. stan Ameryki”, przyspieszył wraz z pojawieniem się Internetu i mediów społecznościowych.
Dominacja języka angielskiego w kilku dziedzinach, takich jak muzyka popularna, była kwestionowana w całej Europie przez cały XX wiek, w tym w Szwecji. Jednak w miarę jak angielski utrwalał się jako oczywisty język kultury popularnej, opinia publiczna stawała się coraz bardziej niechętna do wskazywania na być może nadmierny wpływ tego obcego języka na nasze codzienne życie. Szacunek dla języka narodowego w filmach, muzyce i innych dziełach twórczych był najczęściej wyśmiewany i traktowany bardziej jako przyznanie się do analfabetyzmu w języku angielskim niż cokolwiek innego. Ale młodzi ludzie używają coraz więcej angielskiego slangu i zapożyczeń w mowie, co z kolei podważa ich umiejętność czytania i pisania w języku ojczystym.
Wraz ze współczesną falą nacjonalizmu mogła wzrosnąć świadomość tego w całym społeczeństwie. Nawet do tego stopnia, że profile akademickie i postacie medialne, które w przeciwnym razie mogłyby poświęcić swoją karierę podważaniu konserwatyzmu i nacjonalizmu, podniosły alarm o spadku pozycji Szwedów w społeczeństwie.
„Możemy zaostrzyć ustawę językową i wprowadzić surowe wymogi dla instytucji publicznych i przedsiębiorstw. Możemy stworzyć funkcje wsparcia dla prac terminologicznych i dotować tłumaczenia. […] Jedyną rzeczą, której wydaje się brakować, są politycy, którzy troszczą się o to, w jakim środowisku językowym będą żyć ich dzieci i wnuki”, pisze felietonista Aron Lund w lewicowo-liberalnym dzienniku Dagens Nyheter, z przymrużeniem oka wzywając szwedzki rząd do „językowego faszyzmu”.
Ma to sens, że klasa medialna, która ma tendencję do wyższego poziomu znajomości języka niż większość zwykłych ludzi, zareagowałaby negatywnie na anglicyzację kraju, niezależnie od tego, jaka jest ich polityka w zakresie globalizacji i „otwartości”. Ich status w społeczeństwie wynika z opanowania języka zachodzącego słońca.
Dla wielu ludzi, którzy wyznają konserwatywną, a być może populistyczną politykę, troska o czystość ich języka może z drugiej strony nie być tak oczywista. Dla klasy robotniczej, która jest często bardziej podatna kulturowo na wpływy ze Stanów Zjednoczonych, dyscyplina językowa może być postrzegana jako rodzaj elitaryzmu lub nieskutecznej symbolicznej pozy. Wśród młodych ludzi, którzy opierają większość swojego życia na Internecie, może to być uważane za oderwane od rzeczywistości. Paradoksalnie są to również grupy, które częściej popierają politykę nacjonalistyczną.
Byłoby rozsądne, gdyby nacjonaliści i konserwatyści sformułowali strategie ochrony języka. Czasami można to zrobić w celu ograniczenia konsekwencji masowej imigracji, która koncentruje się głównie na zapobieganiu zastępowania języka ojczystego językiem imigrantów w różnych kontekstach. Muszą jednak również uważać na to, w jaki sposób anglicyzacja Europy, poprzez Internet i import kultury ze Stanów Zjednoczonych, wpływa na ich ciągłość kulturową i długoterminowe cele polityczne. Pod wieloma względami deprecjonowanie rodzimych języków europejskich w ich własnych krajach zagraża perspektywom gospodarczym i bezpieczeństwu tych krajów.
Zubożenie języków ojczystych
Przyszłe pokolenia posługujące się językiem skorumpowanym przez obcego hegemona kulturowego to upokarzający scenariusz dla każdego narodu. Ale konkretnym skutkiem tego, że angielski jest wszechobecnym językiem kultury, biznesu i nauki jest to, że ogranicza on te dziedziny dla rodzimej populacji. Coraz częściej szkolnictwo wyższe na szwedzkich uniwersytetach oferowane jest wyłącznie w języku angielskim, częściowo w celu dostosowania się do inflacji studentów z wymiany zagranicznej (kolejny pilny, ale odrębny temat), ale także w celu „globalizacji” akademii w celu integracji z zagranicznymi instytucjami. Wiele firm robi to samo, przyjmując angielską terminologię dla swoich organizacji, a być może nawet nazwy swoich marek.
Ponieważ Szwecja jednocześnie intensywnie inwestuje w zagraniczną siłę roboczą i w coraz większym stopniu w zagraniczną wiedzę specjalistyczną, grozi to sytuacją, w której najwyższa kadra naukowa i technologiczna w kraju nigdy nie będzie musiała biegle posługiwać się językiem szwedzkim.
Szwedzka kultura może zatem zostać pozbawiona talentów, ponieważ język angielski staje się warunkiem koniecznym do rozwoju w sektorach finansowym, technologicznym i naukowym. Narody o mniejszej populacji są znacznie bardziej narażone na te zmiany, ponieważ nie mogą konkurować z megakulturą, jaką stanowi świat anglojęzyczny. Możemy stanąć w obliczu zubożenia języków, które są marginalizowane z elitarnych korytarzy, co zuboży również ich rodzimych użytkowników.
Plusy i minusy posiadania jednego języka
Nauka i technologia miały oczywiście swój własny język w Europie, którym była łacina (ze znacznymi wpływami greckimi). Pomogło to ułatwić rozprzestrzenianie się wiedzy na całym kontynencie, ale w dużej mierze utrzymywało ogólną populację poza instytucjami akademickimi w niewiedzy.
We wczesnym okresie nowożytnym języki narodowe stały się znacznie bardziej wyrafinowane i znormalizowane do tego stopnia, że mogły służyć jako oficjalne języki uniwersytetów i administracji, co odegrało kluczową rolę w budowaniu nowoczesnych państw narodowych i uczynieniu szkolnictwa wyższego bardziej publicznie dostępnym. Szwecja jest tego doskonałym przykładem, ponieważ kraj ten przeszedł okres cudu naukowego od czasów oświecenia do XX wieku, którego skutki wciąż utrzymują się w instytucjach. Stało się to źródłem dumy narodowej i międzynarodowego prestiżu, co w dłuższej perspektywie przełożyło się na bezpieczeństwo narodowe. Dziś zamiast tego obserwujemy demontaż tych państw narodowych pod auspicjami globalizacji, a anglifikacja ważnych dla kraju sektorów jest częścią tego samego trendu.
Obecnie można sobie pozwolić na pewną pobłażliwość w stosunku do tego ostatniego; społeczność naukowa i przedsiębiorstwa mogą przynieść korzyści większej liczbie osób w różnych społeczeństwach, jeśli będą bardziej mobilne i zjednoczone wspólnym językiem wykładowym. Z operacyjnego punktu widzenia korzystne dla uniwersytetów i pracodawców może być również szerokie otwarcie się na arenie międzynarodowej w sposób, w jaki miało to miejsce przez ostatnie kilka dekad. Bariery językowe mogą hamować szybkie rozprzestrzenianie się wiedzy.
Ale wszystko to, jak wszystko inne, ma swoją cenę. Kiedy zachodnia kultura i narodowość są atakowane na wielu frontach, muszą bronić nie tylko swoich granic, wartości i demokracji – muszą także bronić swoich unikalnych języków. Globalizacja i konwergencja nie są prawami naturalnymi.