fbpx

Dokąd zmierza Francja?

Budowanie konserwatywnej Europy - 3 lutego, 2025

Nowy premier Francji François Bayrou jest znany jako prawdziwy centrysta, który przez dziesięciolecia podkreślał znaczenie gromadzenia stabilnych większości, a także nie ulegania uproszczonym przesłaniom skrajnych partii. Dlatego logiczne jest, że właśnie teraz został premierem, biorąc pod uwagę bardzo niejasną sytuację polityczną panującą w kraju. Pytanie brzmi jednak, co może zrobić i dokąd zmierza Francja pod względem politycznym. We Francji istnieją trzy odrębne bloki polityczne. Mamy skrajną prawicę z Wiecem Narodowym jako główną partią dominującą. Możemy tam również zaliczyć część tradycyjnej prawicy gaullistowskiej, nawet jeśli formalnie nie współpracują. Następnie mamy liberalne centrum, z partiami wspierającymi Macrona i częścią starej prawicy. I wreszcie mamy czerwono-zieloną lewicę, gdzie największą siłą jest La France insoumise kierowana przez lewicowego populistę Jean-Luca Mélenchona. Kiedy w zeszłym roku prezydent Emanuel Macron niespodziewanie rozwiązał Zgromadzenie Narodowe i rozpisał nowe wybory, wielu wierzyło, że Wiec Narodowy i jego sojusznicy zdobędą większość w parlamencie. Ale w drugiej turze wyborów okazało się, że opozycja wobec National Rally jest nadal tak silna wśród wszystkich tych, którzy jeszcze nie głosują na tę partię, że głosowali na każdego kandydata w swoich okręgach wyborczych, który miał szansę wygrać z kandydatem z National Rally. Wielu lewicowców liczyło wówczas na rząd o wyraźnie lewicowym profilu, ale centrysta Emmanuel Macron (który mianuje premiera) uparcie tworzył rządy oparte raczej na polityce centroprawicowej niż lewicowej. Pierwszy rząd powołany przez niego po wyborach parlamentarnych latem był kierowany przez Michela Barniera. Musiał on podać się do dymisji po złożeniu przeciwko niemu wotum nieufności, a jego rząd został przyjęty przez parlament 4 grudnia. Kiedy Macron potrzebował nowego premiera, ostatecznie zwrócił się do starego centrysty François Bayrou. I po raz kolejny lewica doczekała się rządu o wyraźnym profilu centroprawicowym. Czternastu członków gabinetu pochodzi z obozu politycznego samego prezydenta. Siedmiu pochodzi z tradycyjnej partii prawicowej, Republikanów. Cztery osoby nie mają barw politycznych, dwie pochodzą z centrowej grupy François Bayrou Modem, dwie z grupy Horizon, dwie z centroprawicowej partii UDI i tylko dwie z lewicy. Kandydaturę Bayrou poparł cały blok Macrona. Został odrzucony przez La France insoumise, podczas gdy inne partie lewicowe i wszystkie partie prawicowe zaakceptowały go i ogłosiły, że dadzą mu szansę i zobaczą, jaką politykę będzie prowadził nowy rząd. Innymi słowy, mamy do czynienia z sytuacją, w której francuski parlament akceptuje rządy centralne, ponieważ wie, że krajem faktycznie trzeba rządzić, ale rządom bardzo trudno jest cokolwiek osiągnąć. W długim wywiadzie, który kanał telewizyjny LCI przeprowadził 27 stycznia z François Bayrou, staje się jasne, z jakimi problemami boryka się francuski rząd. Nie brakuje woli rządzenia. Premier mówi, że chce rządzić Francją i zjednoczyć Francję. Pozostaje jednak pytanie, jak można to zrobić.

W odpowiedzi na bezpośrednie pytanie, Bayrou wyjaśnił, że nie chce kontynuować propozycji poprzedniego rządu dotyczącej zwolnienia 4000 nauczycieli. Ta nowa zapowiedź wyraźnie wydaje się ustępstwem na rzecz politycznej lewicy i oczywiście zawodu nauczyciela. Ale Bayrou mówi również, że chce wzmocnić obronę, sądownictwo i policję. Jest to oczywiście polityka, która podoba się prawicy. Zarówno lewicowi, jak i prawicowi wyborcy muszą być zatem zadowoleni. Powszechnie wiadomo, że Francja lubi pozwalać na rozrost sektora publicznego. Francja jest krajem o wysokich podatkach i dużym sektorze publicznym. Według niektórych jest to sztywna i przerośnięta biurokracja. Jednocześnie wojowniczym Francuzom trudno jest zaakceptować cięcia w wydatkach publicznych. Bayrou mówi w wywiadzie, że chce zmniejszyć liczbę urzędników państwowych. Ale ponieważ Francuzi rzadko akceptują tego rodzaju zmiany bez rozpoczynania kłótni i wywoływania strajków, redukcja musi odbywać się głównie poprzez naturalne przechodzenie na emeryturę. Chce również ograniczyć niepotrzebną biurokrację. To zawsze brzmi dobrze, ale w praktyce oznacza to, że ludzie będą zwalniani z pracy. Prawicowy polityk Nicolas Sarkozy, który rządził Francją w latach 2007-2012, próbował zmodernizować francuską gospodarkę. Obniżył niektóre podatki, poprawił warunki dla przedsiębiorców i próbował wdrożyć reformę emerytalną. Jego reformy zostały jednak przerwane przez międzynarodowy kryzys finansowy, który miał miejsce w 2008 roku. Poziom życia Francuzów spadł. Francuski rząd musiał zaciągnąć dług z powodu gwałtownie spadających wpływów z podatków. Prezydentura Sarkozy’ego była również naznaczona zarzutami korupcyjnymi, a w wyborach w 2012 r. Sarkozy przegrał z socjalistą François Hollande’em. Ale teraz centrowy polityk François Bayrou wydaje się chcieć pójść w ślady Sarkozy’ego. Dotyczy to między innymi emerytur. Koszty emerytur po prostu się nie sumują. Problemem jest nie tylko to, że Francuzi wcześnie przechodzą na emeryturę, ale także to, że we Francji, podobnie jak w pozostałej części Europy, rodzi się zbyt mało dzieci, podczas gdy ludzie żyją dłużej. – Nie może być dłużej tak, mówi Bayrou w wywiadzie, że coraz mniej osób musi utrzymywać coraz więcej osób. Ale wtedy pojawia się również pytanie, czy imigracja, która jest obecnie tak gorąco dyskutowana we Francji, może rozwiązać kwestię odrodzenia francuskiej populacji. Bayrou jest politykiem centrowym i zawsze starał się zaznaczać swój dystans do krytykującego imigrację National Rally. Ale teraz mówi w wywiadzie, że kwestia imigracji jest kwestią proporcji. Oczywiście kraj taki jak Francja może mieć imigrację, ale muszą istnieć rozsądne proporcje. – To, czy mamy we Francji trzy czy trzydzieści procent imigrantów, oznacza wszystko dla tego, jak powinniśmy patrzeć na imigrację, mówi. Odpowiadając na bezpośrednie pytanie dziennikarza, Bayrou powiedział, że wielu Francuzów ma dziś poczucie przytłoczenia („zanurzenia”) przez imigrację i że Francja już dawno porzuciła rozsądne proporcje.

– Ale czy osiągnęliśmy punkt, w którym nie jest już rozsądne przyjmowanie większej liczby osób? pyta dziennikarz. François Bayrou twierdzi, że tak właśnie jest. Z tego wszystkiego można by pomyśleć, że drogą naprzód dla francuskiego centrum i tradycyjnej prawicy byłoby zainicjowanie współpracy z dużą partią nacjonalistyczną. Podobnie jak miało to miejsce na przykład w Szwecji czy we Włoszech, centrum i tradycyjna prawica porzuciłyby swój sprzeciw wobec prawicowego nacjonalizmu i nawiązały owocną współpracę, w której wzięłyby odpowiedzialność za gospodarkę i wzrost, a także imigrację i naród. Ale kiedy Bayrou jest pytany, czy rozważyłby rządzenie z Rajdem Narodowym, odpowiedź wciąż brzmi „nie”. Według Bayrou chodzi o idee i wartości. Dziennikarz wskazuje, że działa to we Włoszech i Holandii, ale Bayrou kręci głową i mówi „nie”. W tym przypadku pytanie brzmi jednak, czy francuskie centrum i tradycyjna prawica nie potrzebują przemyśleń. Jak sprawić, by państwo było bardziej wydajne, a gospodarka bardziej dynamiczna we współpracy z socjalistami? W jaki sposób francuskie centrum i tradycyjna prawica mogą stworzyć odpowiedzialną politykę dotyczącą migracji, francuskiej tożsamości i kultury z lewicą, która charakteryzuje się nienawiścią do siebie i oikofobią? To dziwne, że francuski krajobraz polityczny tak konsekwentnie odmawia dopuszczenia Zgromadzenia Narodowego do władzy. Rezultatem będzie jedynie dalszy wzrost partii. Jeśli Francja chce być częścią prawicowej fali, która obecnie przetacza się przez Zachód, gdzie nasze tradycyjne europejskie wartości, takie jak przedsiębiorczość i konserwatyzm kulturowy, są ponownie celebrowane, część francuskiego establishmentu, która uważa się za niesocjalistyczną, musi prawdopodobnie zacząć spoglądać w stronę nacjonalistycznej prawicy. Nie po to, by oddać im wyłączną władzę. Ale po to, by włączyć ich w niezbędny projekt społeczny, który oddali kraj od stagnacji gospodarczej i polaryzacji kulturowej.