W nawiązaniu do poprzedniego artykułu z września, Komisja Zatrudnienia i Spraw Socjalnych Parlamentu Europejskiego zwróciła się do wewnętrznego Departamentu Polityki Gospodarczej, Naukowej i Jakości Życia o analizę proponowanej dyrektywy w sprawie tak zwanej Europejskiej Karty Niepełnosprawności.
Obok mocnych stron i szans, analiza opublikowana w listopadzie przyznaje, że istnieją pewne niedociągnięcia.
Karta ma na celu umożliwienie „ograniczonego przenoszenia” uznanego w kraju orzeczenia o niepełnosprawności. W praktyce obywatele UE posiadający kartę wydaną przez państwo członkowskie mogą być uznawani przez usługodawców w innym państwie członkowskim – przyjmującym państwie członkowskim – na równi z osobami niepełnosprawnymi zamieszkałymi w tym państwie.
Wiąże się to już z dość szerokim zakresem możliwości przenoszenia uznanego na szczeblu krajowym orzeczenia o niepełnosprawności. Po pierwsze, usługodawcy mogą być publiczni lub prywatni; w pierwszym przypadku oznacza to pewną przenośność świadczeń z ubezpieczenia społecznego (Medicare).
Po drugie, jeśli możliwość przenoszenia na korzyść obywateli UE zostanie rozszerzona na innych obywateli mieszkających w państwie członkowskim UE, zakres zostanie nawet rozszerzony na znacznie szerszą skalę.
Po trzecie, przyjmujące państwo członkowskie jest zobowiązane do przyznania praw opartych na pobycie w tym państwie członkowskim, z pewnością zakres obowiązków jest znacznie szerszy niż te przyznawane obywatelom państwa członkowskiego.
Po czwarte, możliwość przenoszenia jest przyznawana nawet wtedy, gdy podróżujący obywatele nie kwalifikują się do otrzymania karty, jeśli zostali ocenieni w przyjmującym państwie członkowskim.
Departament Polityki Gospodarczej, Naukowej i Jakości Życia w Parlamencie Europejskim mógłby równie dobrze nazwać to „ograniczoną” przenośnością. Opierając się na faktach, nie; zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że świadczenia obejmują rodziny i wiemy, jak niektóre kategorie imigrantów zazwyczaj nadużywają takich możliwości.
Z drugiej strony, wniosek nie łączy europejskiej karty osoby niepełnosprawnej i europejskiej karty parkingowej, co oznacza, że użytkownicy muszą posługiwać się dwiema kartami zamiast jednej. Nie wydaje się to zbyt wydajne.
Interesujące ograniczenie zakresu Karty odnosi się do czasu. Powinien być używany tylko na „krótkie pobyty”, może trzy miesiące. Jest to jednak dość niejasne, ponieważ lewicowa tendencja w Parlamencie może chcieć znacznie wydłużyć ten okres.
Kolejne wyzwanie, które należy zaobserwować, wiąże się z faktem, że karta może zostać wdrożona w formacie cyfrowym, z podejrzeniami, które niektórzy członkowie ECR słusznie podnieśli podczas kryzysu Covid-19. Środki cyfrowe w rękach kryptokratycznej Komisji, na czele której stoi pani Von der Leyen, nie mają ograniczonego charakteru.
Propozycja ta w rzeczywistości nie ma podstawy prawnej. Komisja zaproponowała cztery, ale każda z nich nie jest zbyt poważna. Artykuł 53 ust. 1 TFUE odnosi się do dyplomów osób samozatrudnionych, co nie ma absolutnie nic wspólnego z kartą. Artykuł 62 TFUE zapowiada swobodny przepływ usług w UE, ale propozycja Karty przewiduje swobodny przepływ osób, a nie usług. Artykuł 91 TFUE odnosi się do wspólnej polityki transportowej; być może miałoby to zastosowanie do europejskiej karty parkingowej, ale z pewnością nie do karty osoby niepełnosprawnej, która nie ma nic wspólnego z polityką transportową. Wreszcie, art. 21 ust. 2 TFUE przewiduje, że obywatele UE mogą swobodnie przemieszczać się i przebywać na terytorium państw członkowskich; choć ponownie jest to już osiągnięte dzięki naszym krajowym dowodom tożsamości, bez potrzeby posiadania europejskiej karty osoby niepełnosprawnej wykraczającej poza kartę parkingową.
Ochrona osób niepełnosprawnych wydaje się rozsądna i właściwa. Czy jednak UE musi to robić, czy też nie byłoby bardziej odpowiedzialne, gdyby państwa członkowskie konkurowały ze sobą pod względem swojej doskonałości i ambicji? Jest to jedna z zalet zasady pomocniczości i to nie mniejsza.
Zdjęcie: Nicolas Schmit (Tageblatt.lu)