fbpx

Zbliżające się konflikty w Europie i obowiązkowa służba wojskowa

Bez kategorii - 4 lutego, 2024

Po ponad 22 miesiącach wojna na Ukrainie nie jest już na pierwszych stronach gazet, jak można by powiedzieć, i nie zajmuje już całych programów informacyjnych w czasie największej oglądalności. Nawet nowy konflikt w Izraelu – trwający zaledwie kilka miesięcy – odbija się szerokim echem w częściach świata innych niż te, w których doszło do tragedii. Inne i inne nowe napięcia, po których następuje konflikt lub nie, przyciągają – na mniej lub bardziej długi czas – uwagę opinii publicznej, nawet jeśli mają miejsce w odległych zakątkach świata. Wojna na Ukrainie została na kilka minut zastąpiona przez niedawne ogłoszenie przez Wenezuelę, kraj leżący na kontynencie południowoamerykańskim, aneksji części Gujany Angielskiej, a na kilka minut przez mniej spektakularny „incydent” na Morzu Południowochińskim, obszarze ciągłych napięć.

Oświadczenie prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro, nazywanego przez niektóre światowe media „przyjacielem Putina”, z pewnością jeszcze przez jakiś czas będzie zajmować uwagę opinii publicznej. Za referendum w Wenezueli, w którym zdecydowana większość głosujących opowiedziała się za aneksją części Gujany, stoją rzekomo miliardowe interesy. Terytorium, do którego Maduro rości sobie prawa w Wenezueli, stanowi ponad 70% tego małego anglojęzycznego kraju, który wydaje się być niezwykle bogaty w ropę naftową.

Kosowo, zawsze w konflikcie

Ale bardziej prawdopodobne jest, że nawet w przyszłym roku usłyszymy o Serbii i Kosowie. W świetle wojny na Ukrainie, która niemal przykuła uwagę opinii publicznej, ostatnie napięcia przeszły niemal niezauważone. Jednak we wrześniu ubiegłego roku co najmniej cztery osoby zginęły w tak zwanych zamieszkach w północnym Kosowie, a trzy inne na granicy serbsko-węgierskiej. Atak serbskich paramilitarystów na siły policyjne w wiosce Banjska w północnym Kosowie mógł łatwo doprowadzić do eskalacji, zwłaszcza że Belgrad i Prisztina następnie obwiniały się nawzajem o sytuację i jej możliwą eskalację. Z 4 500 żołnierzami NATO stacjonującymi w Kosowie w ramach misji pokojowej KFOR, groźba konfrontacji militarnej była realna, ale na szczęście do niej nie doszło. Jednocześnie krwawe bitwy pod koniec ubiegłego roku na granicy Węgier z Serbią między siłami policyjnymi a migrantami próbującymi przedostać się przez granicę w ramach tego, co premier Węgier Viktor Orban nazwał „wojną graniczną”, są niebezpiecznym sygnałem, że Bałkany Zachodnie mogą nadal być beczką prochu w Europie. Obszar przygraniczny między Serbią a Węgrami leży na tak zwanym bałkańskim szlaku migracyjnym do Europy Zachodniej, który prowadzi z Turcji do Grecji i Bułgarii, a następnie do północnej Macedonii, Serbii lub Bośni.

Pomimo ciągłej paniki, że globalizacja jest nieunikniona w przypadku wybuchu jakiegokolwiek konfliktu zbrojnego, niezliczone napięcia, które pojawiły się pod koniec 2023 r., mogą paradoksalnie złagodzić wszelkie takie odczucia. A argumentów byłoby wiele.

Los wojny na Ukrainie nie został jeszcze przesądzony, ale pojawiają się oznaki, że poparcie dla niej ze strony głównych sojuszników rządu w Kijowie „męczy się”. W obliczu konieczności „pomocy” w ustabilizowaniu dwóch konfliktów jednocześnie, zarówno Stany Zjednoczone, jak i państwa europejskie „dokonały ponownej oceny” swoich obietnic wsparcia finansowego i wojskowego. Ponadto Europa wciąż boryka się z niekończącym się problemem Bałkanów Zachodnich, gdzie napięcia, stale podsycane przez różne podmioty, mogą w każdej chwili przerodzić się w konflikt zbrojny.

Wysokie koszty wojny na Ukrainie – której ostateczny rachunek nie został jeszcze wystawiony, ale według niektórych analiz już teraz przewyższa koszty w Afganistanie – wywołały w Europie niechęć do dalszego bezwarunkowego wspierania konfliktu, który wciąż wydaje się daleki od zakończenia. Co więcej, wojna na Ukrainie ponownie otworzyła debatę na temat przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej lub przynajmniej stworzenia rezerwy ochotników w krajach europejskich, które zrezygnowały z niej po upadku muru berlińskiego w 1989 roku.

Podczas gdy rząd w Kijowie rozpaczliwie apeluje o pomoc, Unia Europejska „zawiesiła” wypłatę dodatkowych 50 miliardów obiecanych w połowie roku na wsparcie kraju w konflikcie z Federacją Rosyjską. W międzyczasie rząd Vladimira Volonsky’ego jest coraz bardziej zdesperowany, ponieważ wiadomości z zagranicy również nie są najlepsze. Kongres USA ogłosił, że rok 2023 zakończy się bez zatwierdzenia wsparcia w wysokości ponad 60 miliardów dolarów dla Kijowa. Unia Europejska ostatecznie zdecydowała 1 lutego o uruchomieniu 50 miliardów pomocy w ciągu czterech lat.

Wydaje się, że Stany Zjednoczone, najważniejszy sojusznik Izraela, zwróciły większą uwagę na Bliski Wschód od października 2023 r., zapewniając swojego partnera o swoim wsparciu. Co więcej, Stany Zjednoczone wysłały swój największy lotniskowiec na Morze Śródziemne, gotowy do interwencji w przypadku eskalacji sytuacji na Bliskim Wschodzie. Jednocześnie Unia Europejska, główny darczyńca ONZ-owskiej agencji ds. uchodźców palestyńskich, ogłosiła, że „dokona przeglądu” swojego wsparcia finansowego dla nich zaledwie kilka dni po krwawym ataku Hamasu w Strefie Gazy na początku października. Wynika to z faktu, że chociaż szefowie dyplomacji UE jednogłośnie potępili atak na Izrael, uznając jego prawo do obrony, nie osiągnęli kompromisu w sprawie dalszego hojnego wsparcia dla ochrony ludności palestyńskiej. Innymi słowy, aby zapobiec masowej niekontrolowanej migracji z tego obszaru do krajów Europy Zachodniej, zwłaszcza tych na wybrzeżu Morza Śródziemnego.

Po miesiącach kryzysów gospodarczych i ataków, które doprowadziły do ofiar śmiertelnych, państwa europejskie wydają się grać ostrożnie, jeśli chodzi o angażowanie się w konflikty „u siebie”. Jednym z dowodów na to jest zwiększanie budżetów obronnych i podejmowanie kroków w celu zapewnienia, że w razie potrzeby mają armie zdolne do walki. Jednym z krajów, które podjęły takie działania, jest Rumunia, która wprowadziła – po debatach na ten temat trwających od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę – armię ochotniczą.

W przeciwieństwie do innych krajów europejskich, które zdecydowały się na powrót do obowiązkowej służby wojskowej, Rumunia wybrała tę koncepcję w celu „zwiększenia ilości i jakości rezerwy mobilizacyjnej, która została stopniowo zmniejszona w wyniku zawieszenia obowiązkowej służby wojskowej w czasie pokoju od 1 stycznia 2007 r.”, zgodnie z uzasadnieniem towarzyszącym projektowi ustawy. Pomysł zobowiązania ludności poborowej do odbycia obowiązkowej służby wojskowej został kategorycznie odrzucony przez ówczesny rząd, mimo że ówczesny minister obrony, socjaldemokrata Vasile Dâncu, wspomniał, że zgodnie z wynikami ankiety z 2011 r. 60% ludności w wieku 18-35 lat – tj. ludności poborowej – zgodziło się na odbycie kilkumiesięcznego szkolenia wojskowego.

Obecnie nie tylko mężczyźni – którzy byli zobowiązani do odbycia służby wojskowej do 2007 roku – ale także kobiety, jeśli chcą, mogą wziąć udział w kampanii rekrutacyjnej dla rezerwistów wojskowych, a po kilkumiesięcznym okresie szkolenia nawet otrzymać wynagrodzenie, bez obowiązku pełnienia czynnej służby podobnej do tej w armii zawodowej.

W innych krajach europejskich, choć rozpoczęto debaty na ten temat, jeszcze się one nie odbyły. Na przykład rząd w Hadze rozważa zwiększenie liczebności armii poprzez obowiązkową służbę wojskową, podobnie jak Szwecja i Norwegia od 2018 roku. Oba przywróciły je zaledwie kilka lat po ich zniesieniu. Nawiasem mówiąc, ze wszystkich 29 państw członkowskich UE należących do NATO oraz Turcji, tylko sześć ma obowiązkową służbę wojskową. Innym krajem, w którym planuje się wprowadzenie obowiązkowej służby wojskowej, jest Francja. Po tym, jak w 2019 r. prezydent Emmanuel Macron wprowadził „powszechną służbę krajową”, w której udział młodych ludzi nie był dobrowolny, rząd rozważa uczynienie jej obowiązkową dla wszystkich Francuzów w wieku od 15 do 17 lat. Z drugiej strony, Niemcy, które zlikwidowały obowiązkową armię pod koniec 2011 roku, nadal mają możliwość powrotu do niej, jeśli Bundestag uzna pilną potrzebę obrony kraju, zgodnie z konstytucją federalną.

Zdjęcie: Pickpik.com