fbpx

Europejski silnik łapie przeziębienie. Niemiecka gospodarka kurczy się

Handel i Ekonomia - 18 lutego, 2024

Chociaż wydawało się, że dobrze przetrwała pandemię, europejska gospodarka zaczyna wykazywać oznaki zmęczenia. Opóźnione skutki pandemii Covid, w połączeniu z wojną na Ukrainie, mocno uderzyły w najlepiej prosperującą gospodarkę Europy, Niemcy.

Odbudowa niemieckich przedsiębiorstw po pandemii – podobnie jak wielu europejskich firm – jest zagrożona, pomimo znacznego wsparcia ze strony państwa – przez wysokie oprocentowanie kredytów i rosnące ceny energii w obliczu zwiększonej ogólnej presji inflacyjnej. Wejście Niemiec w techniczną recesję budzi obawy nie tylko w Berlinie, ale także wśród analityków gospodarczych w całej Europie. Czy Niemcy staną się „chorym człowiekiem Europy”? Wyrażenie to, kojarzone z Niemcami przez brytyjską publikację The Economist w kontekście obaw o przystąpienie nowego kraju związkowego do strefy euro, pojawiło się ponownie w tym roku w dyskursie niemieckich analityków finansowych. Bankructwo niemieckich firm mających ponad 100 lat pod koniec ubiegłego roku i niedawno ogłoszone restrukturyzacje w symbolach niemieckiego przemysłu – Volkswagenie, Michelinie i Boschu – potwierdzają najbardziej ponure prognozy.

Niemiecka gospodarka będzie się zacieśniać

Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się, że w 2023 r. gospodarka skurczy się o 0,3%, a Niemcy będą jedyną zaawansowaną gospodarką, która się skurczy.

Gospodarka kraju związkowego odnotowała drugi z rzędu spadek w pierwszej części ubiegłego roku, kurcząc się o 0,3% w pierwszym kwartale 2023 roku w porównaniu z poprzednim kwartałem, po spadku o 0,5% w czwartym kwartale 2022 roku. Techniczna recesja nie jest zaskoczeniem, ale wysoki poziom tego spadku jest niepokojący.

Dla Niemiec jest to pierwsza taka sytuacja po okresie kryzysu pandemicznego, kiedy to gospodarka skurczyła się w pierwszych dwóch kwartałach 2020 r., a także zaskakująca, biorąc pod uwagę, że była to jedna z najlepiej radzących sobie gospodarek od czasu kryzysu finansowego, który dotknął świat w latach 2008-2009, kiedy to rosła w średnim rocznym tempie 2%. Ostatnie wydarzenia w niemieckiej gospodarce były napędzane spadkiem popytu w obliczu rosnącej inflacji i stóp procentowych. Według niektórych niemieckich analityków, obecne problemy gospodarcze Niemiec wynikają z kombinacji przyczyn, niektórych tymczasowych, innych strukturalnych.

Niemiecki przemysł dotknięty kryzysem energetycznym

Niemiecki przemysł, uzależniony od dostaw taniego gazu z Rosji, został mocno dotknięty kryzysem energetycznym, który nastąpił po wybuchu wojny na Ukrainie.

Chociaż rząd federalny podjął szereg działań – pozyskał skroplony gaz, udzielił ogromnej pomocy państwa, a cena gazu ziemnego spadła od jesieni 2022 r. – problemy nie zostały rozwiązane. Rząd federalny przeznaczył miliardy euro na złagodzenie negatywnych skutków kryzysu energetycznego dla firm i obywateli, ale środki te spowodowały niedobór 42 miliardów euro w niemieckim budżecie, co odpowiada około 2,1% PKB kraju.

Zależność od eksportu do Chin – które również ucierpiały w wyniku pandemii – jest kolejną słabością, która w perspektywie krótkoterminowej ma wpływ na niemiecką gospodarkę. Z drugiej strony, przy braku znaczących innowacji technicznych, niemieckie marki z trudem nadążają za „walcem parowym” tańszego chińskiego importu do Europy. Wszystkie te tymczasowe problemy zostały nałożone na wyzwania strukturalne, takie jak starzenie się niemieckiego społeczeństwa i wysokie stawki podatku od osób prawnych. Przy ogólnej inflacji, ceny konsumpcyjne w Niemczech wzrosły o 6,2% w połowie ubiegłego roku, znacznie powyżej średniej strefy euro wynoszącej 5,3%, co znacząco wpłynęło na siłę nabywczą ludzi.

Decyzja Europejskiego Banku Centralnego o podniesieniu referencyjnej stopy procentowej do 3,75% w celu walki z rosnącymi cenami miała wpływ na gospodarkę w całej Europie. W Niemczech sektor budownictwa mieszkaniowego odnotował znaczny spadek – ponad 40% firm budowlanych zgłosiło brak zamówień, a sektor przemysłowy również był niższy, odnotowując spadek o 1,7% rok do roku.

Prezes Deutsche Bank Christian Sewing ostrzegał w sierpniu ubiegłego roku, że Niemcy staną się chorym człowiekiem Europy, jeśli „problemy strukturalne” nie zostaną natychmiast rozwiązane.

„Nie jesteśmy jeszcze chorym człowiekiem Europy, ale prawdą jest również, że istnieją słabości strukturalne, które hamują naszą gospodarkę i uniemożliwiają jej rozwój jej wielkiego potencjału”, mówi Christian Sewing.

Długo oczekiwany środek dla niemieckiego przemysłu

Ekologiczny wicepremier Robert Habeck, minister gospodarki i klimatu, od miesięcy stara się przeforsować wspieraną przez państwo obniżkę wysokich cen energii elektrycznej, która według niego miałaby wesprzeć energochłonny przemysł w jego zielonej transformacji w nadchodzących latach. Liberałowie sprzeciwiają się temu środkowi jako kosztownemu, a Izba Przemysłowo-Handlowa również wyraziła zastrzeżenia co do subsydiowanej ceny energii elektrycznej.

Niedawna decyzja krajowego Trybunału Konstytucyjnego, anulująca przeniesienie 60 mld euro niewykorzystanych środków – głównie z pandemii – do funduszu przeznaczonego na zielone inwestycje i wsparcie dla przemysłu, blokuje tę inicjatywę. Co więcej, opóźniło to przyjęcie budżetu federalnego, podsycając kryzys gospodarczy. Aby wziąć udział w negocjacjach budżetowych w Berlinie, Habeck odwołał swój udział w konferencji klimatycznej ONZ (COP28) w Dubaju. Habeck nie osiągnął jeszcze porozumienia ze swoim głównym rywalem, posiadaczem teki finansowej Christianem Lindnerem, Liberalnym Demokratą. Obie strony musiały jak najszybciej osiągnąć kompromisowe rozwiązanie, aby budżet federalny na 2024 r. mógł zostać przyjęty do końca grudnia ubiegłego roku.

Tymczasem, aby poradzić sobie z kryzysem energetycznym, niemieckie firmy ogłaszają plany redukcji zatrudnienia. Podobnie jak wielu europejskich producentów samochodów, niemiecka grupa nie jest w stanie wejść w trend elektromobilności, powoli dostosowując się do niego dużym kosztem. Niemiecki gigant samochodowy Volkswagen powiedział swoim pracownikom, że będzie musiał zredukować zatrudnienie, ponieważ jest niekonkurencyjny. VW został również skrytykowany za brak szybkich postępów w zakresie oprogramowania i wdrażania modnych obecnie wymagań kierowców, takich jak cyfrowa kierownica wielofunkcyjna.

Na „brak konkurencyjności” niemieckich zakładów na rynkach europejskich i eksportowych powołał się francuski producent opon Michelin, ogłaszając niedawno zamknięcie trzech fabryk w Niemczech. Produkcja w Karlsruhe, Trewirze i Homburgu zostanie zamknięta w ramach procesu, który potrwa do 2025 roku. Sprawy nie wyglądają dobrze dla firmy Bosch, która również zmaga się z innowacjami. W obliczu braku eksportu ogłosiła, że przeniesie swoje centrum obsługi klienta do Polski.

Pod koniec ubiegłego roku firmy mające ponad 100 lat ogłosiły upadłość. Producent mydła Kappus, najstarsza niemiecka firma działająca od 170 lat, złożył wniosek o ogłoszenie upadłości. Inne firmy, działające w branżach od spożywczej przez budowlaną po motoryzacyjną, również wycofały się z działalności, powołując się na rosnące koszty operacyjne. Wśród nich są producent słodyczy Bodet, Borgers – dostawca dla przemysłu motoryzacyjnego oraz firma budowlana Wolff Hoch-und Ingenieurbau. Są to problemy, z którymi boryka się wiele niemieckich marek, w tym Bosch. Made in Germany nie jest już synonimem innowacyjności i jakości. Dla niemieckich firm, które polegają na eksporcie, stawia to je w niekorzystnej sytuacji w obliczu boomu eksportowego chińskich marek i wpłynie na co najmniej 1500 miejsc pracy, zauważa Reuters. Centrum obsługi klienta Bosch zostanie przeniesione do Polski.

Ale nie tylko przemysł wykazuje oznaki „choroby” w Niemczech. W sektorze mody rośnie liczba bankructw, a tysiące restauracji obawia się, że będą musiały zamknąć swoje podwoje. Po tym, jak firmy w tym sektorze były chronione podczas pandemii przez ulgi podatkowe i obniżki podatków, koszty ponoszone przez właścicieli tych firm wzrosły, co znalazło odzwierciedlenie w wyższych cenach gotowych produktów. Znajduje to odzwierciedlenie w zadowoleniu klientów. Jeśli rząd przywróci podatki do poziomu sprzed pandemii, około 12 000 firm może zostać zamkniętych, ostrzega stowarzyszenie restauracji i hoteli.