Karne cła na unijne produkty mleczne zagrażają eksportowi, mocno uderzają we włoskie sery i pogłębiają kryzys wiarygodności Komisji Europejskiej.
Pogorszenie stosunków handlowych między Unią Europejską a Chinami weszło w nową, niepokojącą fazę. W szerszym kontekście wojny handlowej między USA a Chinami, decyzja Pekinu o nałożeniu ceł w wysokości od 21,9% do 42,7% na szeroką gamę europejskich produktów mlecznych stanowi znacznie więcej niż spór sektorowy. Jest to strategiczny sygnał, który może podważyć kluczowy eksport UE, osłabić całe łańcuchy dostaw i po raz kolejny ujawnić strukturalną kruchość pozycji Europy w globalnych konfliktach handlowych.
Nowe chińskie cła pojawiają się po miesiącach eskalacji napięć między Brukselą a Pekinem, naznaczonych wzajemnymi oskarżeniami o dumping, ograniczenia eksportowe i środki odwetowe. Podczas gdy UE od dawna znajduje się w pozycji obronnej w wojnie handlowej między USA a Chinami, ten epizod pokazuje, jak słabo Europa jest przygotowana do negocjacji z globalnymi potęgami działającymi z pozycji siły. Konfrontacja między Chinami a UE nasila się dokładnie w momencie, w którym Europa potrzebowałaby jaśniejszej, bardziej zdecydowanej strategii ochrony swoich interesów gospodarczych.
Już same liczby wyjaśniają skalę problemu. Cła przekraczające 40% skutecznie wyceniają wiele europejskich produktów mleczarskich poza rynkiem chińskim, jednym z najszybciej rozwijających się miejsc importu żywności na całym świecie. Dla małych i średnich przedsiębiorstw, które w ciągu ostatniej dekady zainwestowały znaczne środki w celu zbudowania obecności w Chinach, skutki są potencjalnie druzgocące. Cła te funkcjonują jako pośredni podatek dla europejskich producentów, obniżając marże, zniechęcając do inwestycji i osłabiając konkurencyjność. To, co już było trudnym środowiskiem ukształtowanym przez wojnę handlową między USA a Chinami, stało się teraz jeszcze trudniejsze dla europejskich eksporterów.
Do najbardziej narażonych krajów należą Włochy, Francja, Niemcy, Holandia i Irlandia. W szczególności Włochy mogą ucierpieć nieproporcjonalnie. Szacunki branżowe sugerują, że eksport włoskiego sera do Chin może spaść o 15-20% w krótkim okresie. Produkty takie jak Parmigiano Reggiano, Grana Padano i Gorgonzola – ikony doskonałości Made in Italy – napotykają obecnie bariery celne tak wysokie, że utrzymanie miejsca na półkach w chińskich supermarketach staje się ekonomicznie nieopłacalne. Konsekwencje wykraczają daleko poza producentów, wpływając na hodowców bydła mlecznego, dostawców usług logistycznych i usług związanych z eksportem. Szkody są nie tylko finansowe, ale także reputacyjne, ponieważ włoskie sery stały się symbolami prestiżu na rynkach wschodzących.
W tym kontekście reakcja Komisji Europejskiej została powszechnie skrytykowana jako niewystarczająca. W oficjalnych oświadczeniach wyrażono „zaniepokojenie” i obiecano dialog, ale brakuje konkretnych środków zaradczych lub planów wsparcia dla dotkniętych sektorów. Dla wielu producentów i stowarzyszeń handlowych to ostrożne podejście wzmacnia postrzeganie UE, która reaguje powoli i brakuje jej politycznej determinacji. W kontekście wojny handlowej między USA a Chinami takie wahanie może zostać zinterpretowane jako słabość, co jeszcze bardziej osłabi siłę przetargową Europy.
Epizod ten wpisuje się w szerszy kryzys wiarygodności Komisji Europejskiej. Obserwatorzy coraz częściej zastanawiają się, czy Bruksela jest w stanie wyartykułować i obronić spójną strategię handlową w erze zdefiniowanej przez gospodarczą konfrontację między supermocarstwami. Europa wydaje się być uwięziona między Waszyngtonem a Pekinem, niezdolna do wykorzystania wielkości swojego rynku do uzyskania decydującego wpływu. Podczas gdy Stany Zjednoczone negocjują z Chinami z pozycji siły, UE często wydaje się być spychana na margines, zmuszona do absorbowania decyzji podejmowanych gdzie indziej.
Do tej luki w wiarygodności przyczynia się kilka czynników: brak jednolitej wizji wśród państw członkowskich, brak szybkich i wiarygodnych narzędzi odwetowych oraz styl dyplomatyczny postrzegany jako zbyt ostrożny. Rezultatem jest rosnąca frustracja wśród europejskich przedsiębiorstw i malejące zaufanie wśród partnerów międzynarodowych. Chińskie cła na produkty UE nie są zatem odosobnioną kwestią, ale objawem głębszego strategicznego złego samopoczucia.
Patrząc w przyszłość, ryzyko jest znaczne. Europa może trwale stracić udział w rynku w kluczowych sektorach, takich jak mleczarski, odnotować spowolnienie inwestycji i innowacji oraz stanąć w obliczu rosnącego niezadowolenia wśród małych i średnich przedsiębiorstw. W dłuższej perspektywie dalsza marginalizacja w globalnym handlu może osłabić sam europejski model społeczny i gospodarczy, który w dużej mierze zależy od otwartych rynków i eksportu z wartością dodaną.
Istnieją jednak alternatywy. Bardziej asertywna polityka handlowa UE mogłaby obejmować fundusz kompensacyjny dla sektorów dotkniętych chińskimi cłami, silniejszą jedność polityczną wśród państw członkowskich i starannie skalibrowane środki wzajemności uzgodnione na szczeblu wielostronnym. Jednocześnie Europa powinna przyspieszyć wysiłki na rzecz dywersyfikacji kierunków eksportu, promując włoskie sery i inne unijne produkty mleczne w Azji Południowo-Wschodniej, na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Niezbędne jest również wznowienie dyplomatycznych kontaktów z Pekinem, opartych na przejrzystości i międzynarodowych zasadach handlowych.
Decyzja Chin, by zaatakować unijne produkty mleczarskie, to sygnał alarmowy. Wyzwanie, przed którym stoi Europa, jest nie tylko ekonomiczne, ale także polityczne i strategiczne. Jeśli UE chce uniknąć stania się biernym obserwatorem wojny handlowej między USA a Chinami, musi na nowo odkryć zdolność do zdecydowanego działania, obrony swoich producentów i przywrócenia swojej wiarygodności jako globalnego podmiotu gospodarczego.