fbpx

Rumunia między ryzykiem załamania gospodarczego a szansą na historyczne reformy

Polityka - 2 maja, 2025

Od upadku reżimu komunistycznego w 1989 r. Rumunia osiągnęła najwyższy poziom zadłużenia zagranicznego w swojej historii. Dla Rumunii miniony rok jest wisienką na torcie rzeczywistości gospodarczej, niezwykle bolesnej rzeczywistości, która w połączeniu z deficytem budżetowym w wysokości 9,3% PKB i pożyczkami w wysokości 200 mld euro (50 mld euro w samym 2024 r.) sprawiła, że Rumunia stała się najbardziej zadłużonym państwem członkowskim UE. Aspektem, którego nie można przeoczyć, jest fakt, że tylko w tym roku Rumunia pożyczała 1 miliard euro co 10 dni (9 miliardów euro w ciągu pierwszych 3 miesięcy). Z tym rekordowym deficytem budżetowym Rumunia znajduje się na szczycie niepożądanego rankingu Unii Europejskiej, a za nią plasują się Polska i Francja. Pomimo rządowych obietnic, międzynarodowych zobowiązań i jednorazowych środków wdrożonych późno przez koalicję rządzącą, strukturalna nierównowaga finansów publicznych pogorszyła się ostatnio, generując klimat niepewności fiskalnej, który stawia pod znakiem zapytania stabilność gospodarczą Rumunii, która może osiągnąć rating śmieciowy w nadchodzących latach.

Wysoki deficyt jest symptomem polityki gospodarczej bez kompasu

Według najnowszych oficjalnych danych, Rumunia zakończyła 2024 r. z szacowanym deficytem budżetowym w wysokości 9,3% produktu krajowego brutto (PKB). Jak wspomniano powyżej, jest to najwyższy wynik w całej Unii Europejskiej. Dlatego też ta nierównowaga budżetowa nie jest tylko prostym wskaźnikiem ekonomicznym, ponieważ odzwierciedla głębię strukturalną, niewydolność administracyjną, a przede wszystkim chroniczną niezdolność obecnej klasy politycznej do wdrożenia rzeczywistych reform gospodarczych w napiętym klimacie wyborczym. Tak wysoki deficyt wskazuje, że rumuńskie państwo wydaje znacznie więcej, niż jest w stanie zebrać. Jest to wynikiem populistycznej polityki prowadzonej w trakcie kampanii wyborczej, w której obietnice podwyżek płac i emerytur, wraz z wyborczymi ulgami podatkowymi, nie są poparte realną i zrównoważoną bazą przychodów. Problem pogarsza fakt, że deficyt budżetowy Rumunii jest połączony z przyspieszonym wzrostem długu publicznego. Z poziomu 35% PKB w 2019 r., Rumunia osiągnęła zadłużenie zewnętrzne w wysokości prawie 55% w ciągu zaledwie pięciu lat. Jeśli ta trajektoria się utrzyma, bez znaczących korekt, krajowi grozi przekroczenie krytycznego progu 100% PKB w ciągu następnej dekady, niebezpieczna spirala, która może doprowadzić do kryzysu finansowego i utraty zaufania inwestorów.

Model gospodarczy Rumunii jest wyczerpany

Głównym źródłem nierównowagi fiskalnej jest struktura gospodarcza Rumunii. Model wzrostu oparty na konsumpcji, wspierany przez import i deficyty strukturalne, pokazał swoje ograniczenia i pośrednio osiągnął swoje granice. Podczas gdy inne kraje w regionie wykorzystały inwestycje publiczne i fundusze europejskie do rozwoju infrastruktury i zdolności produkcyjnych, Rumunia nie zdołała przekształcić impulsów wzrostu gospodarczego w zrównoważony rozwój. Sztywne wydatki publiczne, takie jak wynagrodzenia i emerytury w sektorze publicznym, zwłaszcza emerytury specjalne, pochłonęły ponad 90% stałych dochodów państwa. Pozostawia to niewiele miejsca na inwestycje lub reagowanie na kryzys. Co więcej, odkładanie reform podatkowych w obawie przed negatywnymi skutkami wyborczymi dla rządzących pogarsza sytuację budżetową. Podniesienie podatku VAT lub wprowadzenie stawki ryczałtowej bez wyjątków to rozwiązania, których rządy systematycznie unikają, nawet jeśli środki te wydają się nieuniknione w nadchodzącym okresie.

Niepowodzenie reformy podatkowej i koszty opóźniania niepopularnych działań

Rumunia zobowiązała się wobec Komisji Europejskiej do stopniowego obniżania deficytu do poziomu poniżej 3% PKB w ciągu najbliższych siedmiu lat w zamian za elastyczność budżetową umożliwiającą inwestycje. Jednak reforma fiskalna, początkowo zaplanowana na kwiecień 2025 r., została już przełożona (główną przyczyną były majowe wybory prezydenckie) na styczeń 2026 r., sygnalizując brak woli politycznej i brak spójnej strategii ze strony obecnej koalicji rządzącej. Zamiast kompleksowego pakietu środków wprowadzono niewielkie zmiany: wzrost podatku od dywidend, podatków od osób prawnych i ograniczenie ulg podatkowych w niektórych sektorach (IT, rolnictwo i budownictwo). Przyniosły one skromne dochody, niewystarczające do pokrycia dziur spowodowanych ekspansją wydatków publicznych.

Analizy przeprowadzone przez Erste Bank i Radę Fiskalną ostrzegają, że Rumunii grozi prawdziwa „krzywa wyrzeczeń”, podobna do tej z lat 2009-2010, ale tym razem bez ochrony w postaci umowy z MFW. Agencje ratingowe już zareagowały: wszystkie trzy główne instytucje – Fitch, Moody’s i S&P – obniżyły perspektywę kraju, wskazując na możliwość obniżenia ratingu do statusu śmieciowego.

Toksyczny kontekst polityczny

Rok 2024 charakteryzował się zwiększoną niestabilnością polityczną. Wybory prezydenckie zostały odwołane, co doprowadziło do negatywnych reakcji międzynarodowych na rządy prawa w Rumunii, a wewnętrzne skandale w koalicji rządzącej i rozdrobniona opozycja doprowadziły do odroczenia działań gospodarczych. W takim klimacie każda próba szeroko zakrojonej reformy podatkowej staje się niezwykle trudna. Rząd, bardziej zainteresowany utrzymaniem poparcia wyborczego niż stabilnością makroekonomiczną, wolał odkładać trudne decyzje, napędzając spiralę niepewności. Ta niestabilność polityczna odbiła się bezpośrednim echem na międzynarodowych rynkach finansowych: rentowność obligacji rządowych wzrosła, a Rumunia musiała zaciągać pożyczki o coraz wyższym oprocentowaniu. Prognoza gospodarcza na rok 2025 jest ponura. Potrzeby finansowe przekraczają 50 miliardów euro, co jest ogromną sumą, która wywiera dodatkową presję na i tak już kruchy budżet.

Rumunia ma największy deficyt na rachunku obrotów bieżących w UE

Deficyt na rachunku obrotów bieżących jest drugą bombą zegarową dla rumuńskiej gospodarki. Oprócz deficytu budżetowego, Rumunia ma również największy deficyt na rachunku obrotów bieżących spośród 27 krajów UE. Powiększająca się luka między importem a eksportem wskazuje na głęboką wrażliwość realnej gospodarki: brak konkurencyjności i nadmierną zależność od konsumpcji krajowej. Ten podwójny deficyt, fiskalny i zewnętrzny, maluje alarmujący obraz, który powinien zmobilizować władze do szybkiego i spójnego działania.

Scenariusze na przyszłość: bolesne dostosowanie lub rewolucja gospodarcza

Rumunia ma zasadniczo dwie możliwości przywrócenia równowagi w gospodarce. Pierwszą z nich jest trudne dostosowanie, narzucone z zewnątrz – poprzez obniżenie ratingu, wąskie gardła w finansowaniu lub nawet nowy kryzys gospodarczy, taki jak ten z 2009 roku. Scenariusz ten obejmuje nagłe cięcia wydatków, podwyżki podatków i gwałtowny spadek poziomu życia. Drugą opcją jest reforma wewnętrzna, w ramach której rząd restrukturyzuje budżet, usprawnia pobór podatków, ogranicza marnotrawstwo i przekierowuje środki publiczne na produktywne inwestycje. Ta rewolucja gospodarcza powinna opierać się na trzech filarach. Pierwszym filarem byłaby reforma systemu podatkowego, wraz z eliminacją zwolnień i zrównoważeniem obciążeń podatkowych. Drugim filarem byłaby cyfryzacja administracji publicznej w celu zwalczania uchylania się od opodatkowania i zwiększenia skuteczności poboru podatków. Trzecim filarem rewolucji gospodarczej byłaby reorientacja polityki wydatków z naciskiem na inwestycje, edukację i infrastrukturę.

Rumunia w niestabilnym międzynarodowym kontekście gospodarczym

Na poziomie globalnym napięcia handlowe związane z taryfami celnymi z USA, rekonfiguracje geopolityczne i rosnący protekcjonizm wpływają na eksport krajów wschodzących i perspektywy wzrostu. W przypadku Rumunii, która jest uzależniona od handlu i finansowania zewnętrznego, zmiany te mogą zwiększyć ryzyko. Agencja Moody’s ostrzega, że bez dywersyfikacji gospodarczej i spójnej strategii przyciągania inwestycji, Rumunii grozi utrata znaczenia gospodarczego w regionie. Przewidywalny kryzys i historyczna szansa Rekordowy deficyt w 2024 r. to nie tylko liczba, to sygnał zbliżającego się kryzysu, ale także szansa na reset. Rumunia może uniknąć katastrofy tylko wtedy, gdy odważnie i odpowiedzialnie podejmie reformy gospodarcze, które mogą być bolesne, ale konieczne. Najnowsza historia pokazała, że unikanie prawdy gospodarczej prowadzi do upadku. Z kolei trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość może przywrócić zaufanie inwestorów i nadzieję obywateli.

Wybory prezydenckie w maju 2025 r. będą testem nie tylko politycznym, ale także gospodarczym. Czy Rumunia będzie w stanie wznieść się ponad interesy chwili i zbudować zrównoważoną ścieżkę? A może znów będziemy odkładać trudne decyzje, spychając kraj na krawędź? Odpowiedź na to pytanie zadecyduje o przyszłości całego pokolenia.

Rumunia 2009 kontra Grecja: dwa kryzysy, dwie lekcje

Aby w pełni zrozumieć obecne zagrożenia i ścieżkę, na której znajduje się Rumunia, konieczne jest spojrzenie wstecz i przeanalizowanie reakcji innych krajów europejskich na podobne kryzysy. Aby to zrobić, wzięliśmy pod uwagę dwa oczywiste przykłady: Rumunię w latach 2009-2010 i Grecję w latach 2010-2018. Chociaż oba kraje zostały poważnie dotknięte recesją, podjęte decyzje i traktowanie zastosowane przez międzynarodowych wierzycieli były zasadniczo różne.

Rumunia w latach 2009-2010 postawiła na oszczędności, a nie restrukturyzację. Globalny kryzys finansowy z 2008 r. uderzył w gospodarkę Rumunii niezwykle szybko, już w obliczu rosnącego deficytu budżetowego i kruchego modelu gospodarczego opartego na spekulacyjnej konsumpcji i inwestycjach. Aby ożywić gospodarkę, rumuński rząd podpisał w 2009 r. umowę pożyczki o wartości około 20 mld euro z MFW, Bankiem Światowym i Komisją Europejską. W zamian za te fundusze, rząd został zobowiązany do wdrożenia surowego programu oszczędnościowego. W ramach programu oszczędnościowego wynagrodzenia w sektorze publicznym zostały obniżone o 25%, emerytury zamrożone, podatek VAT podniesiony z 19% do 24%, a tysiące stanowisk w służbie cywilnej zlikwidowane. Decyzje podjęte w 2009 r. były przełomowe i bolesne, ale w krótkim okresie przyniosły pożądany skutek: deficyt został zmniejszony, a rynki finansowe odzyskały zaufanie. Koszt społeczny był jednak ogromny. Standard życia gwałtownie spadł, wielu obywateli wyemigrowało do krajów Europy Zachodniej w poszukiwaniu lepszego życia, a zaufanie do państwa uległo głębokiej erozji. Rumunia nie skorzystała z restrukturyzacji zadłużenia, tak jak inne kraje UE. Długi zostały spłacone w całości, wraz z odsetkami. Oszczędności były rozwiązaniem wybranym przez ówczesny rząd, z mieszanymi rezultatami, ale bez alternatywy oferowanej innym w tym samym okresie.

Grecja: częściowa niewypłacalność i umorzenie długu

W przeciwieństwie do Rumunii, która poradziła sobie z kryzysem gospodarczym w latach 2009-2010, Grecja, która znajdowała się wówczas w znacznie gorszej sytuacji gospodarczej, ostatecznie skorzystała z masowej restrukturyzacji zadłużenia. Od 2010 r. państwo greckie otrzymało trzy pakiety ratunkowe o łącznej wartości ponad 300 mld euro od trojki MFW-EBC-WE. Równolegle, w 2012 r. miało miejsce największe cięcie we współczesnej historii gospodarczej: ponad 100 mld euro długu publicznego Grecji wobec prywatnych wierzycieli zostało wymazane z ksiąg rachunkowych. Restrukturyzacja ta, w połączeniu z reformami strukturalnymi i bolesnym okresem dostosowawczym, pozwoliła Grecji uniknąć całkowitego upadku. Paradoksalnie, choć polityka oszczędnościowa również w tym przypadku była surowa – z cięciami płac, podwyżkami podatków i masową prywatyzacją – wsparcie instytucjonalne, jakie otrzymała Grecja, było znacznie lepsze niż to zaoferowane Rumunii. MFW był skłonny zaakceptować straty w Grecji, ale utrzymał sztywność w Rumunii. Dlaczego? Odpowiedź leży w dużej mierze w geopolitycznej i systemowej stawce. Grecja należała do strefy euro, a całkowite bankructwo wstrząsnęłoby całą wspólną walutą. Rumunia, jako członek spoza strefy euro, była traktowana raczej jako laboratorium oszczędności niż pacjent systemu.

Czego możemy się nauczyć z tych dwóch przypadków?

Porównanie podkreśla dwa modele zarządzania kryzysowego. Rumunia wybrała dyscyplinę fiskalną za wszelką cenę, ponosząc pełne koszty dostosowania. Grecja uzyskała ogromne ustępstwa, pomimo polityki wewnętrznej, która była postrzegana jako populistyczna i niestabilna. Różnica ta musi budzić poważne wątpliwości wśród dzisiejszych decydentów. Wydaje się, że Rumunia ponownie stoi na krawędzi budżetowego klifu, ale kontekst geopolityczny jest inny, a UE nie będzie już łatwo przyznawać finansowej pobłażliwości. Ważną lekcją jest to, że bez prawdziwych reform wewnętrznych, żadna kwota umorzenia długu nie pomoże rumuńskiej gospodarce.