fbpx

Szwedzkie media publiczne przeżywają kryzys – w końcu?

Kultura - 5 grudnia, 2025

Media publiczne od dawna są obiektem krytyki konserwatystów, praktycznie w każdym kraju europejskim. W ciągu ostatniego miesiąca konflikt ten przyspieszył w kilku krajach Europy, w szczególności w Wielkiej Brytanii, ale także w Szwecji.

W Szwecji niezwykle istotna rola i status nadawców publicznych SVT (Telewizja Szwedzka) i Sveriges Radio (Radio Szwecja) spowodowały, że ta powszechna polaryzacja stała się szczególnie dotkliwa. Ostatni miesiąc był bardzo szkodliwy dla krajowych mediów publicznych, w szczególności SVT, co wynika ze skandalu, w którym brytyjski nadawca publiczny BBC wyemitował dokument „Panorama” skupiający się na amerykańskich wyborach prezydenckich w 2020 roku.

Trump w wydaniu BBC

W tym dokumencie przemówienie Donalda Trumpa w Waszyngtonie 6 stycznia 2021 r., w dniu potwierdzenia wyników wyborów dwa miesiące wcześniej, zostało zmontowane w taki sposób, aby przedstawić prezydenta jako podżegającego do przemocy i niepokojów oraz jako ostateczny powód, dla którego protestujący za Trumpem naruszyli granice Kapitolu. Incydent ten szybko stał się globalnym nagłówkiem i odbyła się szeroka debata na temat metod i kultury ruchu Trumpa „Make America Great Again”. Oskarżono ich o brak szacunku dla procesu demokratycznego i narażanie życia nie tylko demokratycznych polityków, ale także republikańskich, którzy przestrzegali porządku.

W filmie dokumentalnym, który został wyemitowany zaledwie kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi w 2024 r., w których Donald Trump wyszedł na prowadzenie, jego przemówienie do zwolenników w Waszyngtonie DC zostało wycięte i połączone, aby sprawić wrażenie, że Trump bezpośrednio nakazał swoim zwolennikom zakłócenie procesu zatwierdzania na Kapitolu. „Pójdziemy na Kapitol… i będziemy walczyć jak diabli” – tak brzmiała kolejność słów przedstawiona przez BBC; część, która została pominięta, polegała na tym, że Trump faktycznie kontynuował pierwsze zdanie słowami „i będziemy kibicować naszym dzielnym senatorom i kongresmenom i kobietom”. Część „walczyć jak diabli” została wypowiedziana prawie godzinę później i według krytyków BBC była figurą retoryczną, a nie podżeganiem do dosłownej przemocy.

Fakt, że ta edycja została skrytykowana wewnętrznie przez radę etyki BBC jako „błąd w ocenie” i przyznana jako wprowadzająca w błąd, został upubliczniony dopiero rok później, kiedy wyciekła notatka o innych błędach dziennikarskich korporacji. Wynikający z tego skandal został szybko podchwycony przez prawicowe media w Wielkiej Brytanii i doprowadził do odejścia dwóch szefów BBC, dyrektora generalnego i szefa działu wiadomości. Kontekstem, na który warto tutaj zwrócić uwagę, jest fakt, że to nie tylko edycja Trumpa zakończyła się tym potoczeniem głów, ale także szereg innych niepowodzeń lub „błędów w ocenie”, jeśli wolisz.

Nie był to pierwszy raz, kiedy BBC znalazło się pod ostrzałem za niedokładne przedstawienie Donalda Trumpa. To, że tym razem konsekwencje były dość poważne, prawdopodobnie ma związek z rosnącą presją, pod jaką korporacja znajduje się od wielu lat. Wzrost konserwatyzmu i nacjonalizmu na całym świecie sprawił, że polityczne uprzedzenia BBC stały się bardzo oczywiste dla szerszej publiczności, a brytyjski nadawca był ogólnie opisywany jako instytucjonalnie postępowy i częściej niż nie przyjmował radykalnych perspektyw w swoich wiadomościach i fikcyjnych produkcjach medialnych. Cierpliwość ogółu społeczeństwa, które zidentyfikowało te ideologiczne tendencje, musi się w pewnym momencie wyczerpać, co zostało w tym przypadku uznane przez BBC. Nie było możliwości, by uszło im na sucho nie tylko dokonanie potencjalnie zniesławiającej edycji i połączenie przemówienia Donalda Trumpa wokół tak kontrowersyjnego incydentu, ale także wewnętrzne przyznanie się do winy bez ujawnienia tego opinii publicznej. Wyciekła notatka ujawniła korupcję i niespełnienie własnych standardów, których nie można było zamieść pod dywan.

Biczowanie BBC wprawiło w ruch krytyków stronniczych mediów publicznych w innych krajach, takich jak Szwecja.

SVT w stanie oblężenia

Szwedzcy nadawcy publiczni, organizacyjnie podzieleni na dwa odrębne podmioty, odpowiednio dla telewizji i radia (istnieje również trzeci podmiot, któremu często udaje się uniknąć uznania ze względu na jego niewielki rozmiar i ograniczony zakres), od bardzo dawna znajdują się pod ostrzałem. Już w latach 70. były one obiektem ostrej krytyki ze strony zmarginalizowanej wówczas, ale jednocześnie rodzącej się prawicy, za ideologicznie lewicowe uprzedzenia. Całkowita monopolizacja telewizji i radia, którą SVT i Radio Szwecja cieszyły się aż do lat 90-tych, była również częstym punktem krytyki, ponieważ w dużej mierze uniemożliwiało to innym głosom wejście do sfery mediów głównego nurtu.

Ten monopol, utrzymywany przez wiodące siły polityczne tamtych czasów, wraz z dwudziestowieczną homogenicznością Szwecji, zbudował w społeczeństwie głębokie instytucjonalne zaufanie do usług publicznych. Brak alternatyw i korporacjonistyczny charakter szwedzkiego społeczeństwa w tym czasie stworzyły niezwykle silną relację między ludźmi a państwowymi mediami, która została porównana przez osoby z zewnątrz – być może hiperbolicznie, ale mimo to głęboko – do faszyzmu, na przykład przez brytyjskiego dziennikarza Rolanda Huntforda, który użył takich określeń już w 1971 roku, aby opisać struktury społeczne Szwecji. Kluczowym wnioskiem jest to, że media publiczne w Szwecji są być może niezwykle silne, nawet jak na standardy europejskie.

Obecnie SVT i Radio Szwecja wciąż cieszą się oszałamiającymi wynikami w sondażach zaufania. Sceptycy koncentrują się na prawym skrzydle, zwłaszcza wśród konserwatywnych i nacjonalistycznych wyborców Szwedzkich Demokratów, ale są również równomiernie rozproszeni w centroprawicy. Z politycznego punktu widzenia polaryzacja ta stworzyła wrażenie, że lewica przejęła odpowiedzialność za usługi publiczne, broniąc ich w debacie publicznej tak, jakby były jej własnością. Potwierdza to podejrzenia prawicowych krytyków, którzy z kolei są coraz bardziej zaangażowani w walkę z mediami finansowanymi z podatków.

Dlatego też umiarkowane głosy w kwestii mediów publicznych w Szwecji są rzadkością. W prawicowych kręgach dominuje całkowity abolicjonizm. Na lewicy panuje natomiast irracjonalna nadopiekuńczość, a obie skrajności praktycznie radykalizują się nawzajem. Tak więc, gdy skandal z Trumpem w BBC wywołał burzę na całym świecie, prawica szybko się zmobilizowała. W ciągu ostatnich kilku tygodni debata w mediach społecznościowych i oficjalnej komunikacji partyjnej rozgorzała jak nigdy dotąd.

Błąd SVT związany z Trumpem

Przedstawiana jako jeden z najbardziej rażących przykładów lewicowej stronniczości w szwedzkich mediach publicznych, BBC nie była osamotniona w emitowaniu filmów dokumentalnych o prezydencie Donaldzie Trumpie bez należytej dbałości o obiektywizm. Szybko okazało się, że SVT popełniło dokładnie ten sam błąd, co BBC, gdzie kompromitująca edycja przemówienia Trumpa z 6 stycznia była w pełni widoczna w zwiastunie brytyjskiego filmu dokumentalnego (innego niż „Panorama” BBC), który kanał wyemitował w 2024 roku.

Szwedzka telewizja publiczna nie przyznała się do błędu tak szybko jak BBC, przynajmniej nie otwarcie. Kanał i jego obrońcy wśród polityków i innych mediów odpierają krytykę jednym szczególnie odważnym argumentem: edycja Trumpa, jak argumentowali, nie zdradziła łańcucha wydarzeń 6 stycznia, a zatem nie było błędu. W tej obronie ukryty jest pogląd, że Donald Trump wspierał przemoc i niepokoje, mimo że werbalnie wzywał do pokojowych protestów – bardzo powszechna ocena charakteru Donalda Trumpa w szwedzkich mediach i szwedzkiej opinii publicznej.

To sprawiło, że debata ponownie otworzyła rany z 6 stycznia na to, co faktycznie wydarzyło się tego dnia i jakie naprawdę były machinacje Donalda Trumpa. Świadczy to o bardzo negatywnym wizerunku Trumpa i ruchu MAGA w Szwecji, któremu najczęściej automatycznie przypisuje się destrukcyjne i niedemokratyczne ambicje. Co najmniej trudno jest znaleźć w szwedzkiej prasie niuanse na temat nacjonalizmu i konserwatyzmu, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych.

Krytyka mediów publicznych, a nawet mediów niepaństwowych w Szwecji, dotycząca przedstawiania Donalda Trumpa sięga czasów, gdy Trump po raz pierwszy ogłosił swoją kampanię prezydencką w 2015 roku. Przemówienie z 6 stycznia nie jest pierwszym przypadkiem, gdy Trump został zmontowany dla szwedzkiej publiczności, co oczywiście czasami musi być zrobione w interesie czasu widzów i czytelników. Ale w każdym takim działaniu istnieje etyczna odpowiedzialność za upewnienie się, że prezentacja nie wywołuje fałszywego wrażenia.

Na prawicy dominuje przekonanie, że szwedzkie media nie spełniły tych oczekiwań. Wraz ze skandalem w BBC pojawiła się „krew w wodzie”, a domniemane nieuczciwe portrety Trumpa zostały wykopane z całego świata. Szwedzkie biuro informacyjne TT, które przekazuje wiadomości do wszystkich głównych szwedzkich gazet, zostało na przykład ujawnione, że powieliło tę samą niedokładną wersję przemówienia z 6 stycznia we wszystkich swoich artykułach na ten temat od 2021 roku – które zostały następnie ponownie opublikowane w prawie wszystkich głównych szwedzkich gazetach. Dla szwedzkiej publiczności fakt, że Donald Trump bezpośrednio podżegał do przemocy wobec Kapitolu, jest prawie bezdyskusyjny, ponieważ jest to praktycznie jedyna historia, z którą mieli styczność w krajowych mediach.

Prywatne media systematycznie forsujące jedną konkretną agendę są godne ubolewania, ale są też na porządku dziennym. Media finansowane z podatków, takie jak SVT i Radio Szwecja, które twierdzą, że są neutralnymi i obiektywnymi nadawcami, były, co zrozumiałe, przedmiotem wezwań do cenzury ze strony prawicowych polityków po skandalu w stylu BBC.

Ale chociaż BBC przyznało, że manipulacyjny montaż Donalda Trumpa był przekroczeniem standardów, SVT utrzymywało, że nie było z ich strony żadnych wykroczeń. Dzięki niezachwianemu poparciu dużej części populacji udało im się zniwelować zażenowanie – do czasu wybuchu kolejnego skandalu.

Materiał wygenerowany przez sztuczną inteligencję prezentowany jako wiadomości

Nie minął tydzień, a SVT ponownie znalazło się w centrum uwagi, tym razem za pokazanie filmu rzekomo przedstawiającego policjanta w Nowym Jorku kłócącego się z agentem ICE, reprezentującego rzekomy konflikt między lokalnymi organami ścigania a brutalną rozprawą Donalda Trumpa z nielegalnymi imigrantami w dużych amerykańskich miastach. Jedynym problemem było to, że wideo zostało wygenerowane przez sztuczną inteligencję – kłótnia między policjantem a federalnym agentem ICE była fikcyjna. Krytycy wskazywali, że sam film był łatwy do zidentyfikowania jako nieautentyczny ze względu na szereg artefaktów sztucznej inteligencji, takich jak błędna pisownia słowa „policja” jako „policja” na klatce piersiowej jednego z funkcjonariuszy. Mimo to przeszedł on przez rzekomo rygorystyczny standard sprawdzania faktów SVT.

Ta pomyłka, którą łatwo zlekceważyć jako jednorazowy błąd, jeszcze bardziej ujawniła stronniczość SVT, jeśli chodzi o informowanie o Stanach Zjednoczonych, Trumpie i imigracji. Klip potwierdził lewicową narrację, że aktywne rozmieszczenie przez Biały Dom federalnej agencji granicznej ICE było nielegalne i spotkało się ze sprzeciwem lokalnych mieszkańców. Można to uznać za typowy przypadek ludzkiego błędu i zaniedbania, a samo wideo prawdopodobnie zostało usunięte z mediów społecznościowych – ale w świetle usług publicznych, które twierdzą, że trzymają się bardzo wysokich standardów, wywołało to bardzo silną reakcję wśród prawicowych krytyków.

Wiadomość zawierająca klip wygenerowany przez sztuczną inteligencję została następnie edytowana, a SVT wydała publiczne oświadczenie potwierdzające popełniony błąd. W normalnych okolicznościach byłaby to być może proporcjonalna reakcja. Ale w tym momencie były cztery szczególne incydenty w niedawnej pamięci, które zaszkodziły legitymacji SVT.

Podczas telewizyjnej debaty studyjnej z udziałem wszystkich ośmiu liderów partii w parlamencie w październiku, SVT niechętnie utrzymywała porządek, gdy liderka Partii Lewicy złamała zasady postępowania, wielokrotnie przerywając i przemawiając nad swoimi przeciwnikami. Krytyka wobec nieuporządkowanej debaty pojawiła się ze strony samego premiera Ulfa Kristerssona, który zagroził, że nie będzie pojawiał się w debatach na SVT, jeśli nie będzie w stanie zagwarantować grzeczności. Krytycy twierdzili, że wskazywało to, że SVT była mniej zainteresowana dyskursem informacyjnym, a bardziej rozrywką i generowaniem interakcji w mediach społecznościowych.

Mąż dyrektor generalnej SVT, który sam jest autorem, ma również wystąpić w programie dokumentalnym o podróżach i stylu życia, w którym chodzi o „poznanie” różnych osobistości publicznych i celebrytów w ekskluzywnych miejscach podróży. Szybko pojawiły się pytania dotyczące nepotyzmu w rekrutacji SVT.

Wszystkie te ostatnie historie razem wzięte skłoniły Szwedzkich Demokratów do bezskutecznego wezwania SVT do rady ds. kultury w parlamencie na przesłuchanie w sprawie etyki wydawniczej. Poza Szwedzkimi Demokratami nie było żadnego politycznego poparcia dla tej nagonki na SVT, a samo wezwanie zostało potępione przez inne partie polityczne; uznano je za naruszenie niezależności mediów publicznych, które nie powinny odpowiadać interesom politycznym.

Mantra o „niezależności usług publicznych” jest jak czerwona szmata dla byka, jakim są Szwedzcy Demokraci i inne głosy prawicy, które są głęboko krytyczne wobec usług publicznych. W praktyce oznacza to, że SVT i Radio Szwecja mogą robić, co chcą, za pieniądze podatników, którzy je finansują. Jest to powtarzający się podział w koalicji rządzącej, którą Szwedzcy Demokraci popierają. Partie centroprawicowe są bardzo niechętne do aktywnego wykorzystywania swoich uprawnień politycznych do kierowania usługami publicznymi w innym kierunku, aby nie zostać oskarżonymi przez lewicę o wszelkiego rodzaju autorytarne i autokratyczne tendencje.

Utrzymująca się bierność centroprawicy, jeśli chodzi o wady usług publicznych, jest przedmiotem debaty w kręgach prawicowych. Istnieją godne uwagi krytyczne głosy w Moderatach, a także w Chrześcijańskich Demokratach, ale jak dotąd ich gniewne posty w mediach społecznościowych nie przełożyły się na działania polityczne.

Wiatr w żagle dla kandydatów do służby publicznej

Być może silniejsza niż jakakolwiek polityczna reakcja na lewicową stronniczość finansowaną ze środków publicznych jest siła alternatywnej sfery medialnej w Szwecji. Większość konserwatywnych „nowicjuszy” nie wywodzi się konkretnie z problemów związanych z SVT i Radiem Szwecja, ale jest odpowiedzią na politycznie poprawny krajobraz mediów głównego nurtu jako całości.

W zróżnicowanej florze alternatywnych szwedzkich serwisów informacyjnych, gazet i kanałów Youtube, wiele z nich odnosi się do nurtów występujących w ramach liberalnej prawicy, takich jak libertarianizm lub inna krytyka status quo. Głównym celem jest przyciągnięcie tradycyjnych „burżuazyjnych” czytelników, którzy mogą być rozczarowani polityczną poprawnością liberalnych gazet głównego nurtu. Mają one tendencję do przyjmowania pewnego rodzaju prawicowego intelektualizmu i szukają legitymizacji poprzez przyciąganie wiedzy specjalistycznej i „kradzież” znanych komentatorów i profesjonalistów z uznanych mediów.

Inne strony, które mają ogólną tendencję do bycia większymi, bardziej kontrowersyjnymi i bardziej jawnie przyjmują etykietę „alternatywnych”, są wyraźnie ukierunkowane na nacjonalizm. Tradycyjnie koncentrują się na imigracji i przestępczości, a często identyfikują się jako poza głównym nurtem, używając radykalnej retoryki i kwestionując wrażliwe narracje dotyczące polityki zagranicznej. Tego typu projekty, które działają wyłącznie w oparciu o oddolne finansowanie, częściej stanowią uzupełnienie uznanych mediów, a nie bezpośrednią konkurencję.

W związku z tym większość gazet, które zajęły miejsce w sferze mediów alternatywnych w Szwecji, niekoniecznie chce bezpośrednio konkurować z usługami publicznymi. Jednym z powodów jest to, że ich produkcja opiera się głównie na tekście; produkcja wideo jest niezwykle kosztowna, a to są pieniądze, których sfera mediów alternatywnych nie ma.

Jednak od niedawna kilka kanałów medialnych zadeklarowało bardziej otwarte ambicje podważenia dominacji SVT i Radia Szwecja, takich jak Riksobecnie niezależna platforma, która wyrosła z mediów założonych przez Szwedzkich Demokratów i dzięki temu ma stabilną podstawę finansowania. Długoterminowy projekt zastąpienia istniejących mediów publicznych ciężko pracującymi mediami alternatywnymi wydaje się dziś bardziej realistyczny niż dwa lata temu.

Jeden z najpewniejszych rywali w tym wyścigu został uruchomiony dopiero pod koniec listopada; 100%. Ten prawicowy projekt, kierowany przez przedsiębiorcę i osobowość medialną Henrika Jönssona, stara się stać „dobrowolną” alternatywą dla SVT i Radia Szwecja. Podkreślają oni głównie „przymusowe” metody finansowania usług publicznych, które są obsługiwane wyłącznie z pieniędzy podatkowych. 100% jest natomiast finansowane anonimowo przez wielu dobrze wyposażonych darczyńców i zaprasza swoich widzów do wspierania ich również finansowo. Pod względem skali projekt można porównać do GB News w Wielkiej Brytanii, co jest niezwykłe w kontekście Szwecji, gdzie ambitne media są albo budowane na pieniądzach, albo przywiązane do ideologii głównego nurtu.

Otwiera to trudną debatę na temat przejrzystości i nadmiernego wpływu darczyńców na sprawozdawczość.

W Szwecji posiadanie prywatnych darczyńców w niektórych sektorach, takich jak media, jest ogólnie postrzegane jako podejrzane, zwłaszcza jeśli są oni anonimowi – dlatego też istnieje cień świętości w służbie publicznej, która jest uważana za działającą bezwarunkowo. Finanse SVT i Radia Szwecja są powszechnie uznawane za mocną stronę zarówno przez media, jak i (większość) polityków, zamiast problematyzować sposób, w jaki finansowanie przez państwo może osłabić imperatywy adaptacji i dbania o interes publiczny.

W podobnym duchu dotacje dla mediów, które istnieją w Szwecji i są praktycznie jedyną rzeczą utrzymującą tradycyjne lokalne gazety na powierzchni, są uważane za warunek wstępny wolnego i niezakłóconego klimatu medialnego. W rzeczywistości krytycy subsydiów twierdzą, że ten finansowany z podatków zastrzyk jest szkodliwy dla szwedzkiej flory medialnej, ponieważ uniemożliwia korygowanie niezrównoważonych modeli biznesowych, w tym tendencyjności sprawozdawczości.

Są to postawy, z którymi 100% musi się zmierzyć, jeśli naprawdę chce podbić rynek usług publicznych. Należy zauważyć, że poprzednia duża „alternatywna” prawicowa gazeta uruchomiona w 2020 r., Bulletin, w dużej mierze nie odniosła oczekiwanego sukcesu, pomimo ogromnych funduszy i znaczących rekrutacji. Ostatecznie może się okazać, że to nie kupa pieniędzy pozwoli komukolwiek kształtować świadomość społeczną Szwecji – na drodze stoją znaczące bariery kulturowe.

Jak duży jest problem stronniczości w SVT?

Obraz przedstawiony tutaj jest taki, że szwedzkie media publiczne całkowicie lekceważą wszelką krytykę, jaką otrzymują, i że wcale nie wypełniają swojej misji dostarczania ludności uczciwych i zrównoważonych perspektyw na społeczeństwo i świat. Rzeczywistość jest jednak być może bardziej zniuansowana, niż wynikałoby to ze spolaryzowanego dyskursu politycznego. W ciągu ostatniej dekady lewicowe narracje stały się prawdopodobnie rzadsze. Produktywne dziennikarstwo, które ujawnia niesprawiedliwości związane z imigracją, wielokulturowością i islamem, ulubionymi tematami prawicy, jest jednak nadal produkowane, choć trudno byłoby argumentować, że jest to tempo, które przechyla szalę od lewicowej stronniczości do prawdziwej neutralności.

Niektóre działy SVT, takie jak stacje lokalne, są bardziej skłonne do tworzenia skandalicznych przypadków niezrównoważonych perspektyw. Na prawicy wyrażono również opinię, że Radio Szwecja jako całość jest zauważalnie bardziej lewicowe w swoich relacjach niż jego telewizyjny odpowiednik. Co do zasady, wobec najbardziej prestiżowych publicznych programów informacyjnych stawiane są wyższe oczekiwania, w związku z czym wydają się one bardziej rygorystyczne, jeśli chodzi o zachowanie równowagi między lewicowymi i prawicowymi perspektywami.

Jak wspomniano wcześniej, Stany Zjednoczone i Donald Trump to dwa tematy, w których służby publiczne – i prawdopodobnie dotyczy to całej Europy – bardzo niechętnie kwestionują dominującą narrację. Może to wynikać z ogólnej lekkomyślności, która wydaje się charakteryzować sprawozdawczość zagraniczną jako całość. Łatwiej jest uciec od fałszywego przedstawiania polityka lub kwestii w innym kraju.

SVT w różnych punktach i na różne sposoby próbuje skorygować postrzegane nierówności, co jest prawdopodobnie konieczne dla ich marki i długoterminowej legitymizacji, przy wielu okazjach było traktowane przez lewicę jako oznaka słabości. Na lewicy trwa dyskusja na temat stronniczości mediów publicznych na rzecz prawicy, co może wydawać się absurdalne, biorąc pod uwagę oczywiste tendencje struktury i sieci ludzi, którzy tworzą media publiczne w Szwecji. Często narracja wspierana przez te lewicowe głosy jest taka, że Szwedzcy Demokraci poprzez swój wpływ na obecny centroprawicowy rząd odnieśli sukces w przejęciu kontroli nad usługami publicznymi. Każdy prawicowy program lub historia emitowana przez SVT i Radio Szwecja wywołuje taką dyskusję na lewicowych forach i w kręgach medialnych.

W celu przeprowadzenia konkretnych badań nad zjawiskiem stronniczości, raz na kilka lat przeprowadzane są sondaże dotyczące sympatii partii politycznych wśród dziennikarzy SVT i Radia Szwecja. Wyniki pokazują przytłaczającą, miażdżącą większość dla partii lewicowych. Według badania przeprowadzonego w 2019 r. przez Uniwersytet Chalmers w Göteborgu, sama Partia Lewicy skupia 32 procent dziennikarzy SVT, czyli więcej niż nawet 24 procent Socjaldemokratów. Główna centroprawicowa partia Umiarkowani otrzymała śmiesznie niski wynik 4 procent, a Szwedzcy Demokraci 2,7 procent.

Anegdotycznie, jest wielu byłych dziennikarzy pracujących w SVT lub Radio Szwecja, którzy zeznali o intelektualnej sztywności wśród swoich kolegów. Osoby takie jak Joakim Lamotte zrobiły karierę jako demaskatorzy, którzy uciekli z lewicowych baniek w służbie publicznej.

Wiele wskazuje na to, że SVT i Radio Sweden borykają się z poważnymi problemami, które mogą przypominać te występujące w mediach publicznych w innych krajach, ale które są potęgowane przez szczególną kulturę Szwecji.

Jak rozwiązać ten problem? Być może należy przełamać tabu dotyczące politycznego dostrajania. Jako organizacje finansowane z podatków, służby publiczne powinny pod pewnymi względami odpowiadać demokratycznie wybranym przedstawicielom parlamentu – a nie potępiać partię, która głosowała za ich powołaniem. Jawnie politycznie mianowana rada nadzorcza z uprawnieniami do zgłaszania skarg dotyczących konkretnych programów jest być może jednym z kroków we właściwym kierunku. Nawet jeśli podważa to niezależność służby publicznej, zapewnia również przejrzystość i odpowiedzialność. To może być właśnie to, w co należy zainwestować, gdy znaczna część społeczeństwa i tak nie wierzy w niezależność służby publicznej.