fbpx

Konflikt Trumpa z Woke nie jest zły dla amerykańskiej soft power

Świat - 3 czerwca, 2025

Niewiele działań Białego Domu Trumpa przyciągnęło tyle uwagi, co walka prezydenta z ideologicznie skorumpowanymi instytucjami kultury, głównie uniwersytetami. Ponieważ establishment medialny i postępowe ruchy w Europie w dużej mierze przegrały z nacjonalistami, jeśli chodzi o imigrację, punkty ciężkości krytyki wobec Trumpa w jego drugiej kadencji przeniosły się na obszary, które wciąż są przedmiotem sporów między liberałami a konserwatystami. Być może głównym tematem krytyki są oczywiście taryfy celne Trumpa, ale jego defundacja i żądania wobec uniwersytetów takich jak Harvard były również szeroko komentowane w Europie.

Obsesja na punkcie uniwersytetów jest zrozumiała w dużej części Europy, gdzie szkolnictwo wyższe jest w dużej mierze kontrolowane publicznie poprzez własność państwową lub inne pośrednio publiczne struktury. Kiedy Donald Trump grozi wycofaniem federalnych inwestycji w instytucje takie jak Harvard, uderza to szczególnie mocno w Europie, gdzie koncepcja edukacji i badań naukowych pozostawionych w rękach prywatnych interesów jest bardziej obca niż w Stanach Zjednoczonych.

Wielu komentatorów żądań Trumpa wobec szkolnictwa wyższego przewidywało drenaż mózgów ze Stanów Zjednoczonych i że to Europa mogłaby na tym rzekomo skorzystać. W Szwecji minister edukacji wielokrotnie wyrażał, zarówno w sposób dorozumiany, jak i wyraźny, że „prześladowani” naukowcy ze Stanów Zjednoczonych mogliby znaleźć schronienie w Szwecji i przyczynić się do rozwoju i wzbogacenia tego kraju (to, jakiego rodzaju uchodźców naukowych można się spodziewać po eksmisji mniej ważne dla polityków sygnalizujących cnotę).

Inni zwracają uwagę, że ponieważ Harvard i inne instytucje ugrzęzły w konflikcie z rządem federalnym, chińskie najlepsze uniwersytety mogą rozwijać się ich kosztem, detronizując USA i umieszczając Chiny na pierwszym miejscu światowego rozwoju technologicznego i naukowego.

Wszystkie te spekulacje są oczywiście demoralizujące dla tych, którzy wierzą, że w centrum konfrontacji Trumpa z uniwersytetami znajduje się ważna kwestia; że uniwersytety promują radykalną antyzachodnią ideologię i zarówno politycznie, jak i kulturowo podważają konserwatywne wartości w społeczeństwie.

To właśnie z uniwersytetów w całych Stanach Zjednoczonych niebezpieczna polityka tożsamości przeniknęła do zachodniego intelektualizmu, a także do instytucji publicznych i rządów. Politycy, sędziowie, prawnicy i biznesmeni są w dużej mierze absolwentami tych prestiżowych wież z kości słoniowej, które od dziesięcioleci reprodukują destrukcyjną ideologię. Obejmuje to rasistowską i opartą na płci „sprawiedliwość społeczną”, hierarchie „ucisku” i nastroje, które w najlepszym przypadku opowiadają się za brakiem szacunku, a w najgorszym za nienawiścią do rdzennych Europejczyków i białych Amerykanów.

Oczywiście zadaniem konserwatywnego i nacjonalistycznego prezydenta jest powstrzymanie federalnego wsparcia dla tych programów. Ci, którzy uważają, że jest to sprzeczne z rolą Stanów Zjednoczonych jako lidera w dziedzinie nauki i technologii, albo błędnie interpretują cele Trumpa, albo podstępnie pracują nad zachowaniem zachodnich uniwersytetów jako obudzonych fortec.

Amerykańska miękka siła zamieniła się w anty-moc

Inną perspektywą, która pojawiła się w zachodniej prasie w odniesieniu do amerykańskich uniwersytetów pod rządami Trumpa, jest ich użyteczność dla zachodniej „miękkiej siły”. Znaczna część globalnej dominacji Stanów Zjednoczonych wynika z ich potęgi niemilitarnej; ich eksport kulturalny ma miejsce nie tylko w postaci filmów, muzyki i innych sztuk, ale także w środowisku akademickim. Jego nauki przyrodnicze produkują technologiczny eksport, od którego uzależnione są inne kraje. Nauki społeczne, będące częścią zachodniej tradycji humanistycznej, są niezbędne do zrozumienia republikańskich rządów, podziału władzy, konstytucjonalizmu i innych aspektów, które tworzą współczesne demokracje.

W tym ostatnim tkwi jednak problem z amerykańską soft power. Rozbudzone nauki społeczne i sposoby myślenia, które emitowane są z amerykańskich uniwersytetów, nie służą uczynieniu Stanów Zjednoczonych lub szerzej świata zachodniego inspiracją w innych częściach świata, a wręcz przeciwnie. Pozbawia to Amerykanów prawa do bycia dumnymi ze swojego kraju i zostało wykorzystane do forsowania kontrowersyjnych ideologii seksualnych, które są pogardzane w innych częściach świata.

Gdybyśmy mieli wyobrazić sobie, do czego doprowadziłaby ideologia woke, gdyby nie została powstrzymana, można by zacząć od wyobrażenia sobie stanu niektórych miast w Stanach Zjednoczonych, a nawet najbardziej dotkniętych krajów w Europie. Co sprawia, że Nowy Jork, Los Angeles, Paryż czy Londyn do dziś są potężnymi markami, utożsamianymi na całym świecie z dobrobytem, wspaniałą historią, sztuką, kulturą i byciem ogólnie aspirującym miejscem do życia? To spuścizna tych miejsc – wyobrażona wersja tego, jak wyglądały te miasta w innej epoce, oparta na stereotypach, nostalgii i romantyzmie. Jednak obecny stan zachodniej cywilizacji, przywoływany przez niektóre z jej najbardziej znanych miast, nie jest przedmiotem zazdrości świata.

Liberalna i progresywna krytyka działań Donalda Trumpa wymierzonych w woke academia próbuje przekonać nas, że tym, co kieruje resztę świata w stronę Stanów Zjednoczonych i/lub Europy, w przeciwieństwie do Rosji czy Chin, jest głośny, obleśny i lekceważący ikonoklazm, z jakim nasze elity angażują się wobec własnego narodu. Przez cały czas zachodni eksport obudzonej ideologii do innych kultur, takich jak Azja, spotyka się z drwiną i dezorientacją. Nikt w Indiach, Afryce, na Bliskim Wschodzie czy w Azji Południowo-Wschodniej nie domaga się bycia pod kulturowym wpływem ideologii woke. Wręcz przeciwnie, podobnie jak większość zwykłych ludzi na Zachodzie, ludzie spoza Zachodu uznają trend woke w Stanach Zjednoczonych i Europie za atak na dobra moralne, wieczne prawdy, piękno i godność.

Jeśli w interesie Stanów Zjednoczonych i Europy nie leży wykorzenienie przez Donalda Trumpa wywrotowego prania mózgów z uniwersytetów i innych instytucji publicznych, to nic nie leży.