fbpx

Konserwatywne spojrzenie na politykę energetyczną

Energia - 30 czerwca, 2025

W dniach 10-13 czerwca konserwatywna grupa parlamentarna ECR (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) odbyła spotkanie w Sztokholmie, gdzie zorganizowała trzy „dni studyjne” w celu omówienia i opracowania swojej polityki.

Jednym z omawianych tematów była polityka energetyczna UE. Pytanie sesji roboczej, która zakończyła całą konferencję, brzmiało: „Jak polityka klimatyczna i energetyczna wpływa na koszty utrzymania w Europie”.

Jeśli weźmiemy pod uwagę tło, dobrze wiadomo, że partie konserwatywne w całej Europie są sceptyczne, jeśli chodzi o alarmizm klimatyczny. Można to rozumieć na różne sposoby. Częściowo chodzi o antyintelektualną żyłkę, która istnieje we wszystkich konserwatystach, gdzie nie ufają oni zdolności badaczy i myślicieli do wykorzystywania swojego intelektu do obliczania i opisywania, jak najlepiej powinniśmy żyć. Konserwatyści lubią polegać na tradycji i kulturze, na intuicji i nawykach. Konserwatyści uważają, że wiedzą z doświadczenia, że lewicowi myśliciele – niezależnie od tego, czy są czystymi liberałami, czy marksistami różnych odcieni – wierzą, że mogą kształtować społeczeństwo za pomocą swojej siły intelektualnej. To, co liberałowie i marksiści przedstawiają jako obiektywną i opartą na naukowych podstawach wiedzę, jest często w rzeczywistości zabarwione ich ideologicznymi preferencjami.

Chodzi jednak również o to, co jest rozsądne z politycznego punktu widzenia. Państwa emitujące najwięcej dwutlenku węgla, takie jak USA, Chiny czy Indie, nie zmienią swojej polityki w tym zakresie tylko dlatego, że zrobi to Unia Europejska. Zamiast tego mogą skorzystać na pogarszającej się konkurencyjności Europy, gdy energia elektryczna stanie się droższa, a ograniczenia emisji utrudnią rozwój przemysłu. Rozwiązaniem tego problemu, według elit UE i szeroko rozumianej lewicy politycznej, jest wzrost gospodarczy przy pomocy zielonej transformacji. Ale być może jeszcze tego nie widzieliśmy, albo musi to nastąpić samoistnie. Wielu konserwatystów uważa, że nie da się wymusić zielonej transformacji, zanim technologia i gospodarka nie będą gotowe.

Ambitne cele klimatyczne wyznaczone przez UE mogą stać się przeszkodą dla europejskiego przemysłu i wzrostu, a tym samym dla naszego bezpieczeństwa. Bezpieczna Europa, która może sobie pozwolić na inwestycje w przezbrojenie naszej wspólnej obrony, musi być bogatą Europą, która może sobie pozwolić na niezbędne inwestycje wojskowe. A wtedy może nie być właściwe narzucanie UE zielonej transformacji, na którą nasze gospodarki nie są jeszcze gotowe.

Moderatorem dyskusji na temat polityki klimatycznej i energetycznej był szwedzki badacz i ekonomista Christian Sandström. Sandström zasłynął w Szwecji jako ostry krytyk tego, co nazywa zielonymi bańkami. Dotyczy to inwestycji przemysłowych, w których duże środki publiczne są inwestowane zgodnie z życzeniami polityków, aby przyspieszyć przyjazny dla środowiska rozwój społeczny. Politycy są jednak często zbyt optymistyczni. A ponieważ do zdobycia są duże fundusze publiczne, cynicy ze społeczności biznesowej również wskoczą i spróbują wydoić pieniądze tak długo, jak to możliwe.

W wywiadzie dla kanału YouTube Riks Europe, który został przeprowadzony w związku z konferencją w Sztokholmie, Christan Sandström powiedział, że zjawisko zielonych baniek istnieje nie tylko w Szwecji, choć jest tam niezwykle powszechne (najnowszym znanym przykładem jest awaria w fabryce baterii Northvolt). Sandström twierdzi, że coraz częściej zielone bańki pojawiają się i pękają także w innych częściach Europy. Wspomina o załamaniu systemu elektroenergetycznego w Hiszpanii, niemieckiej Energiewende, nieudanych projektach wodorowych w Niemczech i innych krajach. „To zdecydowanie europejski dylemat”, mówi Sandström, i dylemat dla UE, ponieważ powstał w Brukseli.

Chodzi o projekty na dużą skalę współfinansowane przez UE w celu przyspieszenia zielonej transformacji. Pieniądze pochodzą z Funduszu Innowacji UE, Funduszu Corona i Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Jest to paliwo, które obecnie tworzy i może tworzyć zielone bańki, ponieważ myślenie życzeniowe bierze górę nad realizmem, a cyniczni ludzie w społeczności biznesowej mogą próbować uzyskać dostęp do funduszy publicznych, w które inwestuje UE.

Sandström uważa, że zielone bańki są tworzone przez ideologiczny sposób myślenia, który mówi, że musimy stale się rozwijać, tworzyć nowe miejsca pracy, zielony przemysł eksportowy i tak zwaną zrównoważoną przyszłość. Sandström odwołuje się do własnych badań i własnych książek i uważa, że jeśli projekt przemysłowy brzmi zbyt dobrze, aby mógł być prawdziwy, to często jest zbyt dobry, aby mógł być prawdziwy i to właśnie widzieliśmy na przykład w przypadku Northvolt w Szwecji.

Sandström twierdzi również, że myślenie o wymuszonej zielonej transformacji opiera się na założeniu, że państwo, sektor publiczny, powinno funkcjonować jak firma. Jest to myślenie, które obecnie dominuje w całej UE. Jedynym problemem jest to, że to nie działa. To myślenie często przyciąga polityków. Teraz są przedsiębiorcami i wizjonerami. Teraz to oni kierują nie tylko polityką, ale także rozwojem gospodarczym i technologicznym. To oni prowadzą nas w przyszłość i jest to świetlana przyszłość, w której zrównoważony rozwój, inteligentne podejście do klimatu i zielony wzrost idą w parze. Pomysł, że po dużych inwestycjach publicznych powinien nastąpić wzrost gospodarczy, stoi za ideą zielonego ładu. Inwestując w zielone projekty na dużą skalę, UE nie tylko uratuje klimat, ale także gospodarkę i wzrost. Ursula von der Leyen i elity w Europie wydają się wierzyć, że zielona transformacja jest dla Europy momentem, w którym człowiek znajdzie się na Księżycu, ale obecnie wygląda to raczej na awaryjne lądowanie.

Zapytany o to, czy dostrzega jakiekolwiek przebudzenie w związku z problemami, które istnieją w przypadku wymuszonej zielonej transformacji i zielonych baniek, Sandström odpowiada, że jest ostrożnym optymistą. W Europie istnieją siły polityczne, które przez cały czas były sceptyczne. Sandström mówi, że on i jego podobnie myślący ludzie ze społeczności naukowej przez cały czas mówili, że mają po swojej stronie silnego sojusznika, a jest nim rzeczywistość. Kiedy dogoni ona zielone sny, okaże się silniejsza niż świat marzeń. Rzeczywistość już nadrabia zaległości w postaci bankructw i rosnących cen energii elektrycznej. W następnej fazie stopniowo wymusi to zmianę polityki w różnych państwach członkowskich i w UE. Nie jesteśmy jeszcze na tym etapie, mówi Sandström, ale wszystko, co on i jego koledzy przewidzieli, spełniło się. Dlatego też zmiana poglądów w polityce na temat zielonej transformacji również wkrótce stanie się rzeczywistością.

Jednym z prelegentów podczas sesji roboczej w Sztokholmie prowadzonej przez Christiana Sandströma był profesor Samuel Furfari, który ma długie doświadczenie w europejskim świecie uniwersyteckim jako badacz energii. W wywiadzie dla Riks Europe powiedział, że wymuszone wykorzystanie energii odnawialnej (energia wiatrowa, energia słoneczna) niszczy europejski system energetyczny i sprawia, że nasza energia jest znacznie droższa. Będzie to problem przede wszystkim dla naszego przemysłu, który w przeszłości mógł korzystać z bezpiecznych i tanich dostaw energii elektrycznej. Kiedy zniknie energia jądrowa, a energia węglowa nie będzie już politycznie możliwa, nasz przemysł będzie musiał za to zapłacić. A tym samym ucierpi na tym nasz dobrobyt.

Zapytany, czy nie martwi się zmianami klimatycznymi, profesor Furfari odpowiedział, że to pytanie należy zadać Chinom i Indiom. Nadal zwiększają one emisję dwutlenku węgla w tym samym czasie, gdy silne siły w UE chcą, aby kraje UE przejęły inicjatywę i dokonały drastycznych cięć emisji dwutlenku węgla, które na poziomie globalnym nie mają większego wpływu.

Coraz więcej osób zaczyna dostrzegać problemy związane z wymuszoną zieloną transformacją. Europie grozi deindustrializacja, Europie grozi osłabienie. Dzieje się to w czasie, gdy mówimy, że musimy stać się silniejsi, ponieważ sytuacja geopolityczna jest bardziej niestabilna niż od dłuższego czasu.