Podczas gdy Ursula von der Leyen świętuje niezłomny marsz UE w kierunku neutralności klimatycznej do 2050 r., konserwatyści ostrzegają, że zielone ambicje Europy grożą poświęceniem stabilności gospodarczej, suwerenności i spójności społecznej na ołtarzu ideologii.
Podczas ceremonii Porozumienia Burmistrzów 2025 przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen potwierdziła swoje zaangażowanie w uczynienie Europy pierwszym na świecie kontynentem neutralnym dla klimatu do 2050 roku. Jej przemówienie, pełne optymizmu i samozadowolenia, przedstawiało kontynent zjednoczony wokół „zielonej transformacji” – transformacji skoncentrowanej na ludziach, społecznościach i zrównoważonym wzroście. Jednak pod pewną siebie retoryką kryje się głębszy niepokój, który podzielają miliony Europejczyków: czy idealizm klimatyczny Brukseli jest zrównoważony, czy też popycha Europę w kierunku braku równowagi gospodarczej i społecznej?
Dla wielu konserwatystów w całej Europie deklaracja von der Leyen, że „Europa utrzymuje kurs” brzmi mniej jak obietnica, a bardziej jak ostrzeżenie. Europejski Zielony Ład – okrzyknięty koronnym osiągnięciem Unii – stał się symbolem technokratycznych ekscesów w kształtowaniu polityki UE: ogromnych ambicji, niewielkiego realizmu i ślepoty na rosnące koszty ponoszone przez zwykłych obywateli.
Koszt zielonej utopii
Nalegania Von der Leyen, że UE jest „na dobrej drodze do osiągnięcia naszych celów na 2030 r.” maskują niepokojącą rzeczywistość. Tak, emisje spadły, ale jakim kosztem? Ceny energii wzrosły, konkurencyjność przemysłu spadła, a gospodarstwa domowe na całym kontynencie zmagają się z szokiem finansowym związanym z obowiązkowymi normami ekologicznymi i podatkami od emisji dwutlenku węgla.
Cel redukcji emisji o 55% do 2030 r. może zadowolić działaczy na rzecz ochrony środowiska, ale grozi wydrążeniem europejskiej bazy produkcyjnej. Fabryki są zamykane lub przenoszone za granicę, gdzie energia jest tańsza, a przepisy łagodniejsze. Pracownicy, których Bruksela rzekomo broni – ci z sektora stalowego, węglowego i motoryzacyjnego – są pozostawiani w tyle w imię „postępu”.
Konserwatyści twierdzą, że Europejski Zielony Ład stał się raczej moralną krucjatą niż pragmatyczną polityką. Zamiast równoważyć odpowiedzialność za środowisko z realizmem gospodarczym, przywódcy UE wydają się dążyć do narzucenia uniwersalnego modelu dla 27 różnych gospodarek. To, co sprawdza się w przypadku zamożnych elit miejskich w Brukseli lub Berlinie, niekoniecznie odpowiada rolnikom w Polsce lub właścicielom małych firm we Włoszech.
Budżet napędzany ideologią
Von der Leyen z dumą ogłosiła, że 35% kolejnych ram finansowych UE zostanie przeznaczone na projekty związane z klimatem i przyrodą. Na papierze brzmi to wizjonersko. W praktyce oznacza to ogromny transfer pieniędzy podatników na eksperyment polityczny, którego zyski są w najlepszym razie niepewne.
Podczas gdy innowacje w zakresie czystej energii i zielonych technologii są niezbędne, konserwatyści ostrzegają, że obecne podejście zniekształca rynek, faworyzując subsydiowane branże zamiast wolnej konkurencji. Obsesja na punkcie „zielonych” inwestycji grozi stworzeniem kultury zależności, w której sukces nie jest definiowany przez wydajność lub zasługi, ale przez dostosowanie do ortodoksji środowiskowej Brukseli.
Co więcej, to „zielone budżetowanie” pojawia się w czasie, gdy Europa stoi przed bezprecedensowymi wyzwaniami: masową migracją, zagrożeniami dla bezpieczeństwa i spadającym wzrostem gospodarczym. Czy wydatki klimatyczne naprawdę powinny przeważać nad obronnością i kontrolą granic – fundamentami suwerenności narodowej?
Ludzie pozostawieni w tyle
Von der Leyen podkreśla, że zielona transformacja „koncentruje się na ludziach i społecznościach”. Jednak od Paryża po Pragę, od holenderskich rolników po niemieckich kierowców ciężarówek, narasta powszechny opór. Tak zwany „mechanizm sprawiedliwej transformacji” może skierować miliardy do dotkniętych regionów, ale żadna kwota dotacji nie zastąpi godności utraconej pracy ani dumy z samodzielności.
W całej Europie zwykli obywatele płacą za elitarne sygnały cnoty. Każe im się porzucać niedrogie samochody na rzecz pojazdów elektrycznych, na które ich nie stać, zastępować kotły gazowe drogimi pompami ciepła i akceptować wyższe ceny żywności w imię „zrównoważonego rozwoju”. Zielona transformacja, niegdyś symbol jedności, stała się linią podziału między klasą rządzącą a pracującą większością.
Odzyskanie równowagi i zdrowego rozsądku
Europejscy konserwatyści nie negują znaczenia zarządzania środowiskiem. Rozumieją, że ochrona planety jest moralnym obowiązkiem. Nalegają jednak, by polityka klimatyczna służyła ludziom, a nie odwrotnie.
Prawdziwie zrównoważona Europa to taka, która chroni miejsca pracy, szanuje suwerenność narodową i broni konkurencyjności, jednocześnie realizując realistyczne cele środowiskowe. Zamiast wielkich odgórnych mandatów, UE powinna umożliwić krajom wybór własnych ścieżek w kierunku czystszych gospodarek – bez karania tych, którzy polegają na tradycyjnych gałęziach przemysłu.
Podczas gdy von der Leyen przygotowuje się do zaprezentowania nowej „miejskiej agendy klimatycznej”, konserwatyści wzywają Brukselę do pamiętania, że miasta nie są laboratoriami ideologii. Są domami dla prawdziwych rodzin, pracowników i firm, które nie mogą się rozwijać pod niekończącymi się regulacjami i podatkami.
Wezwanie do pragmatycznego przywództwa
Przemówienie Von der Leyen zapowiadało pewność i ciągłość, ale sama pewność nie wystarczy do opłacenia rachunków za energię czy ochrony źródeł utrzymania. Europejskie ruchy konserwatywne wzywają do korekty kursu – ponownego potwierdzenia realizmu gospodarczego, demokratycznej odpowiedzialności i poszanowania priorytetów krajowych.
Jeśli Europa ma naprawdę „przewodzić światu”, musi najpierw nauczyć się mądrze przewodzić samej sobie. Marzenie o kontynencie neutralnym dla klimatu jest szlachetne, ale nie wtedy, gdy odbywa się kosztem dobrobytu, stabilności i wolności Europy. Wyzwaniem na przyszłość nie jest podwojenie ideologii, ale przywrócenie równowagi, suwerenności i zdrowego rozsądku w zielonej przyszłości Europy.