
Czy siłą jest nie bać się? Czy to siła nie być hamowanym przez religię, tradycje i wiarę w autorytety? Tak, czasami może być. Nawet konserwatywni ludzie powinni być w stanie to przyznać. Nieustraszoność może być dobra. Wolność może być dobra. Myślenie przyszłościowe może być dobre. Ale wszystko to może być również problematyczne.
Na mapie kulturowej opracowanej przez sieć badawczą World Values Survey, w prawym górnym rogu mapy znajduje się sfera kulturowa zwana „protestancką Europą”. Szwecja, Norwegia, Islandia, Finlandia, Dania, Holandia, Szwajcaria i Niemcy należą do europejskiej protestanckiej sfery kulturowej. Wielka Brytania należy do sfery zwanej „krajami anglojęzycznymi” i znajduje się najbliżej bardziej ekstremalnej protestanckiej Europy. Austria znajduje się po drugiej stronie, w sferze zwanej „Europą katolicką”, w której znajdują się również duże kraje UE, takie jak Francja, Hiszpania, Włochy i Polska.
A jeśli spojrzymy na to, jak różne kraje w sferze kulturowej protestanckiej Europy plasują się względem siebie, zobaczymy, że Szwecja jest krajem, który znajduje się najdalej po prawej stronie. Szwecja, kraj, który wielu postrzega jako pioniera świeckich wartości, indywidualizmu i wiary w racjonalność, jest zatem krajem, który się wyróżnia. Prawdą jest, że inne kraje skandynawskie plasują się dość blisko, ale faktem jest, że Szwecja się wyróżnia.
Mapa kulturowa jest diagramem. Na pionowej osi y mierzony jest stosunek do tradycjonalizmu w porównaniu z racjonalnością i wolnością. Kraje, które znajdują się nisko na mapie, a tym samym nisko na skali, w której wiara w tradycje ma niską wartość, a wiara w czystą racjonalność ma wysoką wartość, to kraje, w których religia, autorytety i historia odgrywają dużą rolę w społeczeństwie w ogóle. Na tej skali kraje w konfucjańskiej sferze kulturowej plasują się wyżej niż kraje należące do europejskiej sfery protestanckiej. Mówi się zatem, że Japonia i Korea Południowa poszły dalej niż Szwecja i Niemcy, jeśli chodzi o uwolnienie, na przykład, decyzji politycznych od wiary w autorytety i lojalności wobec tradycji.
Pozioma oś x mierzy stosunek, jaki mamy jako jednostki do własnego życia. Czy skupiamy się na przetrwaniu, czy na samorealizacji? Jeśli żyjemy, aby przetrwać, będziemy ostrożni, będziemy dostosowywać się do norm, będziemy chronić się przed niebezpieczeństwami, będziemy sceptyczni wobec zmian, których konsekwencji nie możemy przewidzieć. Nie będziemy też mieli zbyt wiele energii, by przekształcić się w coś, co chcemy zrealizować. Nie mamy zbyt wiele zaufania do życia. Egzystencja jest niebezpieczna i musimy mieć się na baczności przed wszystkim, co zagraża naszemu bezpieczeństwu. Jeśli natomiast skupimy się na samorealizacji, poświęcimy energię na realizację celów, zmianę i pracę nad zmianą. Nie będziemy marnować energii na chronienie się przed wszystkim, co jest niebezpieczne, ponieważ świat nie jest aż tak niebezpieczny. Dlatego mamy zaufanie do świata. Zostawia nas w spokoju. Nie życzy nam krzywdy. Mamy zaufanie do innych ludzi i mamy zaufanie do naszej własnej zdolności do urzeczywistnienia siebie w sposób, którego sami pragniemy.
Wiara protestanckiej Europy w postęp i zmiany okazała się korzystna. Jeśli uwzględnimy również świat anglojęzyczny, którego sfera kulturowa znajduje się tuż obok sfery protestanckiej, wiele wartości charakteryzujących współczesny świat i współczesną Europę pochodzi z tych sfer kulturowych. Musieliśmy do pewnego stopnia porzucić tradycje i autorytety, aby zbudować nowoczesny świat z demokracją i powszechnym dobrobytem.
Ale kiedy teraz widzimy na całym świecie konserwatywną reakcję na postępową erę, która być może posunęła swoje polityczne tezy nieco za daleko, to z pomocą Światowego Systemu Wartości możemy zrozumieć, co może być postrzegane jako słabości postępowego myślenia.
Jako dobrzy konserwatyści możemy zacząć od koncepcji równowagi. Już Arystoteles mówił o złotym środku. W swojej słynnej książce „Etyka nikomachejska” napisał, że środek między dwiema skrajnościami jest zawsze godny pochwały. I tak właśnie powinna teraz myśleć Europa i Zachód w ogóle. Zbyt daleko posunęliśmy się w tradycyjnej krytyce i indywidualistycznej samorealizacji i musimy znaleźć drogę powrotną do bardziej zniuansowanej pozycji.
Jeśli weźmiemy pod uwagę kwestię wartości, które powinny dominować w społeczeństwie (czyli wartości, które są mierzone pionowo na diagramie Światowego Systemu Wartości), oczywiste jest, że my, Europejczycy, nie chcemy wracać do naszego własnego średniowiecza. Pozwalamy sobie na krytykę grup imigrantów, które nie mogą zaakceptować naszych nowoczesnych wolności i praw. Pozwalamy sobie wierzyć w wolność religijną, w prawo do krytykowania religii, w prawo młodych kobiet do samodzielnego decydowania o tym, z kim będą żyć. Istnieje wyraźna różnica między naszą europejską sferą kulturową a sferą kulturową zwaną „afro-muzułmańską”, która znajduje się po przeciwnej stronie mapy kulturowej: na dole po lewej stronie.
Ale czy to oznacza, że nie powinniśmy mieć żadnych tradycji? Czy to oznacza, że nie powinno być żadnych autorytetów religijnych, moralnych czy politycznych? Czy to oznacza, że powinniśmy wyrzucić nasze chrześcijańskie dziedzictwo za burtę? Oczywiście, że nie. Ponieważ jeśli to zrobimy, zniszczymy naszą własną kulturę. I dokładnie to widzieliśmy w Europie i ogólnie na Zachodzie w ciągu ostatnich trzydziestu lat. W imię uniwersalizmu wolnego od autorytetów, który odnosi się jedynie do powszechnie obowiązujących wartości ludzkich, które każdy powinien przyjąć niezależnie od tego, skąd pochodzi, myśleliśmy, że Europa może być tak samo „wielokulturowa”, jak i „zachodnia”. Ale to nie jest takie proste. Europejczycy są również ludźmi. Ludzie Zachodu również potrzebują tradycji i mistycyzmu. Ludzie Zachodu potrzebują również historii i historycznie powiązanej tożsamości. W przeciwnym razie będziemy niczym.
A jeśli spojrzymy na kwestię naszego nastawienia do życia jako jednostki, oczywiste jest również, że posunęliśmy się za daleko, wierząc, że życie składa się wyłącznie ze wspaniałej samorealizacji. Bycie człowiekiem to także bycie częścią kontekstu (miejmy nadzieję), bycie częścią czegoś większego niż ty sam, poczucie, że robisz coś pożytecznego dla innych, poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Na przykład wielu Europejczyków zapomniało, jak to jest mieć wojnę w pobliżu. Pełnowymiarowy atak Rosji na Ukrainę był szokiem dla wielu Europejczyków. Czy może się to zdarzyć w naszym sąsiedztwie? Czy człowiek (Putin) może być tak brutalny, że domaga się podporządkowania całej populacji? Czy my wszyscy możemy być poddani temu pozornie czystemu złu? Nagle trzeba było pomyśleć o przetrwaniu siebie i swojej rodziny. Nagle trzeba było postrzegać siebie jako obywatela kraju, który gwarantuje mi bezpieczeństwo. Nagle wielu musiało myśleć o czymś bardziej przyziemnym niż ich własna samorealizacja.
Oczywiście wojna nie jest dobra. Byłoby wspaniale, gdybyśmy wszyscy mogli poświęcić się tylko samorealizacji, ale rzeczywistość tak nie wygląda. Być może dlatego, że straciliśmy kontakt ze złożoną i pod wieloma względami niebezpieczną rzeczywistością, wierzymy, że możemy sobie pozwolić na poświęcenie się wyłącznie samorealizacji. Tutaj prawdziwe i niebezpieczne konflikty mogą nam przypomnieć, że rzeczywistość nie jest przyjemną powieścią i że wszyscy musimy również myśleć o naszym przetrwaniu.
Więc może trochę więcej równowagi. Trochę więcej indywidualizmu i tradycjonalizmu. Prawdopodobnie byłoby dobrze dla protestanckiej Europy i dla innych części Europy, gdybyśmy przesunęli się nieco bliżej środka mapy. Nie musimy być tak ekstremalni. Musimy połączyć nasz optymizm, nasz modernizm i nasz indywidualizm z rozsądnym konserwatyzmem i zdrową ostrożnością. Dotyczy to naszej zdolności do obrony militarnej. Dotyczy to naszego poglądu na rozległe i niekontrolowane migracje. Dotyczy naszego poglądu na moralność i tradycję. Silna Europa musi być Europą zrównoważoną. Nikt nie czerpie korzyści z bycia skrajnym.