fbpx

Rządy nie powinny być upoważnione do regulowania Internetu

Prawna - 3 sierpnia, 2025

Wielka Brytania służy jako ostrzeżenie przed tym, do czego może doprowadzić obecny rządowy trend regulowania Internetu. Kraj ten – potencjalnie kanarek w kopalni węgla na Zachodzie w kwestii cenzury Internetu od czasu kryminalizacji „obraźliwych” lub „nieprzyzwoitych” wiadomości online w ustawie Communications Act z 2003 roku – stoi w obliczu powszechnych wewnętrznych protestów przeciwko „Ustawie o bezpieczeństwie online” rządu Partii Pracy; ustawodawstwo powierzchownie zwraca uwagę na potrzebę ochrony nieletnich przed treściami i komunikacją dla dorosłych, ale ma w sobie wiele innych nikczemnych skutków. Jednym z zarzutów jest wpływ ustawy na prywatność zwykłych użytkowników Internetu oraz fakt, że zabrania ona udostępniania i omawiania w mediach społecznościowych informacji dotyczących drażliwych tematów politycznych, w szczególności imigracji.

W Wielkiej Brytanii gorąca debata wokół nowego prawa doprowadziła do ostrej retoryki między obozami politycznymi. Ci, którzy sprzeciwiają się ustawie, zostali oskarżeni o sprzymierzenie się z drapieżnikami dziecięcymi, podczas gdy ci, którzy ją popierają, są oskarżani o podstępne cele, które nie mają nic wspólnego z dziećmi, a mają więcej wspólnego z kontrolą Internetu. Rząd Partii Pracy Keira Starmera jest jednak zdecydowany nie wycofywać się z ustawy, pomimo popularnych petycji i krytyki ze strony mediów i organizacji interesu.

Europejskie przepisy mogą i są absurdalne

Jedną z powszechnych obaw związanych z przepisami dotyczącymi cenzury jest argument „śliskiego zbocza”. Interpretacje takich przepisów nieuchronnie będą obejmować więcej niż tylko wyraźny cel przepisów, ze względu na dynamikę języka.

Czy można podżegać do nienawiści wobec grupy tylko dlatego, że omawia się określone negatywne zjawisko w odniesieniu do tej grupy? Wymóg, aby najpierw zdefiniować grupę, a następnie uzasadnić potrzebę jej ochrony prawnej, to również obszary, które są pełne kontrowersji i które nieuchronnie prowadzą do arbitralnego włączania i wykluczania. Cel ustawy o „mowie nienawiści”, jakim jest ochrona ogółu społeczeństwa przed nadmiernym nękaniem, nagle przekształcił się w narzędzie walki prawnej, które jedna grupa może wykorzystać przeciwko drugiej.

Tak stało się na przykład w Szwecji na początku tego roku, kiedy krytyk islamu i palacz Koranu Salwan Najem został skazany za podżeganie do nienawiści wobec muzułmanów, tylko dlatego, że był aktywną częścią manifestacji palenia Koranu – bez faktycznego werbalnego atakowania muzułmanów jako grupy, a skupiając swoje działania na konkretnej księdze i religii islamu.

W obecnym klimacie polityki europejskiej trudno sobie wyobrazić, by takie przepisy były stosowane w równym stopniu, jako że wypowiedzi i działania przestępcze wyraźnie wymierzone w Szwedów ze względu na ich pochodzenie etniczne nie są w Szwecji ścigane jako przestępstwa z nienawiści. Innym niedawnym przykładem, który wywołał wiele debat w Szwecji, była decyzja o nieściganiu kilku propalestyńskich aktywistów za porównanie ofiar cywilnych w Strefie Gazy do historycznych nazistowskich mordów na Żydach, poprzez użycie manekinów na szubienicach w celu przywołania Holokaustu. Choć dyskusyjne jest, czy instalacja manekinów rzeczywiście stanowiła przestępstwo z nienawiści, sprawa nigdy nie trafiła do sądu, co spolaryzowało opinię publiczną. Czy prawo przeciwko podżeganiu rzeczywiście próbuje w równym stopniu chronić wszystkie grupy przed oszczerstwami i groźbami, jak twierdzą jego obrońcy?

Ilustruje to problem z przepisami dotyczącymi cenzury, który został zidentyfikowany głównie przez prawicę, prawdopodobnie dlatego, że to głównie konserwatyści są odbiorcami wątpliwych wyroków.

Wielka Brytania ma już spory udział w arbitralnych i niesprawiedliwych incydentach związanych z „mową nienawiści”, z których większość ma miejsce w mediach społecznościowych i jest możliwa dzięki ustawie o komunikacji z 2003 roku. Ale ustawa o bezpieczeństwie online jest czymś innym. Zapobiega ona przeglądaniu informacji przez innych, zanim dojdzie do jakiejkolwiek ekspozycji na „szkodliwe” treści. Oznacza to, że trudniej będzie zauważyć, czy prawo zostało bezprawnie zastosowane w celu zminimalizowania rozprzestrzeniania się określonego tematu lub rodzaju treści.

Cenzura dyskusji na temat imigracji?

Wielu krytyków nazwało ustawę o bezpieczeństwie online jawną próbą cenzury politycznej, w szczególności ze względu na sformułowanie w jednym z własnych wyjaśnień rządu, w którym wymieniono wrażliwe tematy. Jednym z punktów są „przestępstwa przeciwko porządkowi publicznemu na tle rasowym lub religijnym”, a innym „nielegalna imigracja i przemyt ludzi”.

Zostało to zinterpretowane przez wielu krytyków jako oznaczające, że tematy te są zabronione dla nieletnich, a dyskusje na ich temat muszą być dostępne tylko dla zweryfikowanych dorosłych. Czy celem jest trzymanie brytyjskich nieletnich w niewiedzy na temat nielegalnej imigracji oraz konfliktów rasowych i religijnych?

Weryfikacja faktów przeprowadzona przez Yahoo News wykazała, że w pełnym tekście prawnym to nie treści związane z nielegalną imigracją są regulowane wiekowo, ale w rzeczywistości treści związane z pomagania nielegalnej imigracji. Chociaż może to rozwiewać niektóre obawy, pełne sformułowanie ustawy dotyczące przestępstw przeciwko porządkowi publicznemu na tle rasowym lub religijnym nie jest tak jasne. Zamiast tego można wywnioskować, że wszelkie treści online, które naruszają przepisy dotyczące przestępstw przeciwko porządkowi publicznemu na tle rasowym lub religijnym, mają podlegać ograniczeniom wiekowym.

Jest to skomplikowane z powodów omówionych wcześniej. Te przepisy dotyczące „przestępstw z nienawiści” były często krytykowane za to, że zarówno w procesie legislacyjnym, jak i w praktyce sądowej są wypaczone, aby faworyzować skargi niektórych grup, jednocześnie ignorując inne. Ogólne zaufanie opinii publicznej do sprawiedliwego stosowania tych przepisów jest niskie, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii po wielu incydentach w ubiegłym roku, w których zarzuty podżegania przeciwko osobom uczestniczącym lub komentującym zamieszki antyimigracyjne latem 2024 r. otrzymały kontrowersyjnie długie wyroki więzienia.

Fakt, że przepisy te mają być wykorzystywane do prewencyjnego oznaczania treści online, stwarza również sytuację, w której w celu zmniejszenia ryzyka rządowej nagany platformy internetowe muszą ograniczyć dyskusje, w których można podejrzewać publiczne przestępstwa tego rodzaju. Wpłynie to negatywnie na swobodę dyskusji na temat imigracji i relacji między rodowitymi Brytyjczykami a imigrantami w Internecie, gdy wszystkie takie kanały muszą być ściśle niedostępne dla potencjalnych nieletnich – lub „niezweryfikowanych” dorosłych.

Wymuszona identyfikacja w celu korzystania z platform internetowych

Zgodnie z deklarowanym zamiarem zapobiegania narażaniu nieletnich i dzieci na obraźliwe i szkodliwe treści w Internecie, nowe prawo spowodowało, że wiele głównych platform wdrożyło weryfikację wieku użytkowników w Wielkiej Brytanii – a czasami także w krajach UE. Użytkownicy X w całej Europie mieli okazję przekonać się, w jaki sposób nowe prawo zastępuje niektóre posty w witrynie zastrzeżeniem dotyczącym tego, w jaki sposób witryna „określa” wiek użytkownika. Prawdopodobnie poprzez analizę jego preferencji dotyczących treści. Youtube ogłosił, że w przyszłym roku wprowadzi podobną funkcję, która zostanie uruchomiona próbnie w Stanach Zjednoczonych. Nawet Spotify zostało zmuszone do dostosowania się do nowego rozporządzenia brytyjskiego rządu, usuwając konta, które nie zweryfikowały swojego wieku.

Inne strony internetowe i usługi online posunęły się tak daleko, że wymagają identyfikacji twarzy, albo w postaci przesłanych dowodów osobistych, albo poprzez fotografię. Banalne platformy do czatowania i grania zwiększyły swoje zabezpieczenia do poziomu zbliżonego do bankowego, a wszystko to w imię upewnienia się, że nieletni nie zobaczą nieodpowiednich treści.

Zagrożenie dla prywatności w Internecie, jakie to wszystko stwarza, jest znaczące. Ustawę o bezpieczeństwie online można w praktyce porównać do tak zwanej kontroli czatu 2.0, którą UE planowała wprowadzić w zeszłym roku i która wymagałaby analizy AI wszystkich treści czatów online w Europie – nawet na zaszyfrowanych platformach – w celu zidentyfikowania materiałów, które mogą stanowić seksualne wykorzystywanie dzieci. Nie tylko prawo do prywatnej komunikacji było poważnie zagrożone, ale także ryzyko fałszywych alarmów zostało podniesione jako główny powód do niepokoju. Po prostu zbyt trudno jest zarzucić tak nieskończenie szeroką sieć i nie naruszyć prawa do prywatności zwykłych, przestrzegających prawa obywateli.

Niektóre platformy, których włączenie w zakres ustawy o bezpieczeństwie online jest samo w sobie tematem spornym, takie jak Wikipedia, kwestionują nałożenie weryfikacji użytkowników w Wielkiej Brytanii. Według Wikipedii, ustawa zagraża anonimowości milionów współpracowników-wolontariuszy, anonimowości, która chroni ich wolność słowa i przed prześladowaniem przez różne reżimy za ich działalność w imię wolności informacji.

W rzeczywistości, podobnie jak w przypadku różnych niedemokratycznych reżimów, wielu Brytyjczyków zaczęło korzystać z wirtualnych sieci prywatnych (VPN), aby ominąć ograniczenia nałożone na nich przez brytyjski adres IP. Rząd Partii Pracy wyraził wolę wprowadzenia zakazu korzystania z VPN w celu wymuszenia przestrzegania przepisów – jak na ironię, pomimo promowania VPN przez brytyjskie Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa jako metody unikania hakerów przez firmy, na co zwrócili uwagę niektórzy krytycy.

Ogólnie rzecz biorąc, kontrowersyjna ustawa będzie miała daleko idące konsekwencje dla kultury internetowej, budowanej przez dziesięciolecia oddolnego zaangażowania i bardzo szczególnego rodzaju internetowego zaufania społecznego. I ostatecznie wpłynie nie tylko na Wielką Brytanię, ale na cały świat.

Polityczny nacisk na regulację Internetu w Europie

Ograniczenia wiekowe i weryfikacja w celu przeglądania treści online to nie tylko nowy postulat 10 Downing Street. Został on zaproponowany z różnymi uzasadnieniami w całej Europie i prawdopodobnie można go prześledzić w innych formach do wczesnych dni Internetu jako popularnej technologii.

W dzisiejszej Szwecji wprowadzono ograniczenia wiekowe w mediach społecznościowych, ponieważ zorganizowane gangi przestępcze wykorzystują niektóre platformy do rekrutowania dzieci do niebezpiecznych, nielegalnych misji. W związku z tym nie chodzi tu tak bardzo o nieodpowiednie materiały, takie jak treści dla dorosłych, ekstremizm polityczny lub przestępczość, które są pokazywane nieletnim, ale o to, z kim dzieci mogą się kontaktować w mediach społecznościowych. Podobnie jak na całym Zachodzie, toczy się również wiele debat na temat tego, jak niezdrowe ideały ciała są promowane w mediach społecznościowych i jak wpływa to na zdrowie psychiczne młodych ludzi.

W czasie, gdy rządy lub UE mierzą odbiór społeczny różnego rodzaju ograniczeń w Internecie, same platformy mediów społecznościowych oczywiście zawsze praktykowały pewną formę utrzymywania porządku, w której chcą uniknąć odpowiedzialności w przypadku oskarżenia ich usług o negatywny wpływ na młodzież. Wiele popularnych stron internetowych od wielu lat ma miękkie wymagania wiekowe, ale rzadko kiedy zmuszają one swoich użytkowników do faktycznej weryfikacji.

Ogólnie rzecz biorąc, jest to kiepski marketing dla usług internetowych lub gier wideo, aby żądać od swoich użytkowników rezygnacji z ich anonimowości, która jest uważana za oczywistą w Internecie. W pewnym sensie można oczekiwać, że strony internetowe i platformy mediów społecznościowych będą skłonne przestrzegać nowych przepisów, które tego od nich wymagają, ponieważ rozwiązuje to ich problem z potencjalną odpowiedzialnością, jednocześnie zwalniając ich z naruszania świętej prywatności użytkowników. W końcu to rząd ich o to prosi.

Może to wyjaśniać, dlaczego pomimo niepokojących implikacji ustawy o bezpieczeństwie w Internecie, żaden z gigantów technologicznych nie dołączył do mas domagających się przywrócenia prawa w imię wolności słowa, mimo że pozornie byłoby to zgodne z ideałami branży technologicznej.

Z nowym systemem obowiązującym w Wielkiej Brytanii (przynajmniej do końca kadencji Keira Starmera) i UE wciąż w ofensywie w zakresie regulacji Internetu, jest prawdopodobne, że reszta Europy zostanie w najbliższej przyszłości poddana podobnie nadmiernemu prawodawstwu. Musi się to spotkać z takim samym oburzeniem, jak obecnie w Wielkiej Brytanii.

Alternatywne rozwiązanie

Podnoszącym na duchu faktem w potencjalnie zbliżającej się cyber ciemności, przed którą stoi Europa, jest to, że Internetu zasadniczo nie da się kontrolować. Istnieją różne technologie lub sposoby na oszukanie nieuczciwego nadzoru i trudno będzie demokratycznie odpowiedzialnemu systemowi, czy to rządowi krajowemu, czy Komisji Europejskiej, wyeliminować je wszystkie. Ale to, co się dzieje, to fakt, że zaufanie do instytucji rządzących będzie ulegać dalszej erozji z każdą próbą naruszenia, ponieważ wymiana informacji online, która jest tak ważna dla ludzi XXI wieku, staje się coraz bardziej napięta.

Ostatecznie próba represjonowania technologii spowoduje jedynie niekończącą się gonitwę za rządem, nieustannie zmuszając go do ponownego przemyślenia i naprawy wprowadzonych ograniczeń ze względu na nieodłączną dynamiczną naturę tego wszystkiego.

Jeśli ktoś naprawdę chce chronić dzieci przed szkodliwymi wpływami, lepiej nie regulować oprogramowania, ale zamiast tego sprzęt; poważną propozycją mającą na celu ograniczenie niezdrowych i nieproduktywnych nawyków związanych z ekranem może być nałożenie regulacji wiekowych na zakup smartfonów. Uczyniłoby to dostęp nieletnich do Internetu mniej spontanicznym i potencjalnie ograniczyłoby go do bardziej kontrolowanych środowisk, takich jak dom lub szkoła. Częstotliwość, z jaką młodzi ludzie są potencjalnie krzywdzeni przez nieodpowiednie treści w mediach społecznościowych, które mniej więcej eksplodowały jednocześnie ze smartfonami, z pewnością spadnie – a wszystko to przy jednoczesnym zachowaniu świętości Internetu jako miejsca, w którym swobodnie myślący i odpowiedzialni obywatele mogą nadal dzielić się i dyskutować o wszystkich pomysłach, które chcą, bez cenzury lub zagrożonej anonimowości.

Być może jednak żadne rządowe prawo nie powinno zastępować najlepszego narzędzia zapobiegającego docieraniu szkodliwych treści do dzieci – odpowiedzialności rodzicielskiej.