Andrius Kubilius argumentuje, że zmieniająca się strategia Stanów Zjednoczonych, zależność technologiczna i rozdrobniony przemysł zmuszają Unię Europejską do wzięcia pełnej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo.
Unia Europejska nie może dłużej zakładać, że Stany Zjednoczone pozostaną niekwestionowanym filarem jej bezpieczeństwa. Takie ostrzeżenie wygłosił Andrius Kubilius, komisarz UE ds. obrony i przestrzeni kosmicznej, w wywiadzie dla włoskiego programu śledczego Report. Kubilius, który przez całe życie był atlantystą i byłym premierem Litwy, musi teraz stawić czoła rzeczywistości, którą kiedyś trudno mu było sobie wyobrazić: Waszyngton redefiniuje swoje priorytety, a Europa musi przygotować się do samodzielnego działania.
Kubilius wskazuje na najnowszą Strategię Bezpieczeństwa Narodowego USA, ukształtowaną przez myślicieli takich jak Elbridge Colby, obecnie wysoki rangą urzędnik Pentagonu. Podstawowe przesłanie jest jasne: Stany Zjednoczone nie wierzą już, że mogą lub powinny nadzorować cały świat. Zamiast tego ich celem jest zapobieganie dominacji jakiegokolwiek pojedynczego mocarstwa w danym regionie, z głównym naciskiem na przeciwdziałanie Chinom w Azji. W tych ramach silniejsza i bardziej autonomiczna Unia Europejska nie jest już postrzegana jako jednoznaczny atut, ale potencjalnie jako rywalizująca potęga regionalna.
„Nie zgadzam się z tym podejściem”, mówi Kubilius, podkreślając, że jedność europejska pozostaje kluczowa nawet dla interesów amerykańskich. Przyznaje jednak, że stosunki transatlantyckie już się zmieniają. „Musimy to racjonalnie zaakceptować i natychmiast rozpocząć przygotowania” – argumentuje. Dla niego oznacza to przyjęcie bezpośredniej odpowiedzialności za obronę Europy, a nie poleganie w nieskończoność na gwarancjach USA.
Głównym pytaniem jest zatem to, kto będzie kierował europejską obroną w świecie, w którym amerykańskie wsparcie może się zmniejszyć. Kubilius opisuje obecny moment jako fazę przejściową. W ciągu ostatniego roku jego praca koncentrowała się na „obronie materialnej”: zwiększeniu produkcji broni i zamówień. Jednak obecnie uwidaczniają się ograniczenia instytucjonalne. Tak zwany „europejski filar NATO” pozostaje słabo zdefiniowany, chociaż samo NATO nadal jest niezbędne. Kubilius podkreśla, że obrona zbiorowa nie podlega negocjacjom, ponieważ żadne pojedyncze państwo europejskie – niezależnie od tego, jak duże – nie może w pojedynkę dorównać potędze militarnej Rosji.
Jednocześnie podnosi możliwość nowych struktur przywódczych. Jednym z dyskutowanych pomysłów jest Europejska Rada Bezpieczeństwa, skupiająca kluczowe kraje, takie jak Niemcy, Francja, Włochy, Wielka Brytania i Polska, wraz z rotacyjnymi państwami członkowskimi i przywództwem UE. Taki organ mógłby zapewnić kierunek polityczny podczas poważnych kryzysów bezpieczeństwa, zwłaszcza w przypadku dalszego osłabienia zaangażowania USA.
Główną przeszkodą dla europejskiej autonomii jest jednak zależność technologiczna. Kubilius otwarcie krytykuje zależność Europy od amerykańskich systemów uzbrojenia. Uznając ich jakość, ostrzega przed ryzykiem związanym z amerykańskimi przepisami eksportowymi, w szczególności przepisami dotyczącymi międzynarodowego obrotu bronią (ITAR). Zgodnie z tymi przepisami Waszyngton zachowuje prawo do ograniczania sposobu i miejsca użycia broni pochodzącej z USA – nawet po jej sprzedaży.
Przytacza przykład Ukrainy: Francuskie rakiety dalekiego zasięgu zostały dopuszczone do ataków na terytorium Rosji, podczas gdy brytyjskie rakiety zawierające komponenty amerykańskie nie, ponieważ Waszyngton odmówił zgody. „Jeśli rząd kupuje broń, musi mieć pewność, że jego armia może jej użyć w razie potrzeby” – argumentuje Kubilius. „Bez konieczności proszenia kogoś innego o pozwolenie”. Dla niego jest to dowód na to, że Europa musi zbudować prawdziwą strategiczną autonomię w dziedzinie obrony.
Osiągnięcie tego celu zajmie jednak trochę czasu. Większość wydatków na obronność nadal pochodzi z budżetów krajowych, podczas gdy własne zasoby obronne UE są niewielkie w porównaniu – mniej więcej jedna setna tego, co państwa członkowskie wydają wspólnie. Tworzy to błędne koło: kraje kupują nieeuropejską broń, ponieważ europejski przemysł nie jest w stanie jej wyprodukować, a europejski przemysł pozostaje słaby, ponieważ kraje w niego nie inwestują. Przerwanie tego cyklu jest jednym z głównych priorytetów Kubiliusa.
Kolejnym wyzwaniem jest rozdrobnienie. Konkurujące ze sobą inicjatywy, takie jak niemiecka European Sky Shield Initiative i włoska „Michelangelo Dome”, promowana przez CEO Leonardo Roberto Cingolaniego, ilustrują, jak interesy narodowe często przeważają nad koordynacją. Kubilius powiedział, że rozmawiał już z Cingolanim i planuje po Nowym Roku okrągły stół z udziałem włoskich i niemieckich interesariuszy w celu zbadania wspólnej drogi naprzód. „Bardzo szybko potrzebujemy europejskiej obrony powietrznej” – podkreśla.
Na koniec Kubilius porusza drażliwą politycznie kwestię: koszty obrony. Przyznaje, że zwiększenie wydatków wojskowych będzie wymagało trudnych wyborów budżetowych. Przedstawia jednak alternatywę w jasnych barwach. Jeśli Europie nie uda się powstrzymać Rosji – pozwalając jej zwyciężyć w Ukrainie i potencjalnie zagrozić państwom członkowskim UE – model społeczny, który cenią Europejczycy, i tak się załamie. „To”, podsumowuje, „naprawdę zniszczyłoby nasz styl życia”.
Zdaniem Kubiliusa nadszedł strategiczny moment prawdy dla Europy. Pytanie nie brzmi już, czy UE chce się bronić, ale czy może sobie na to pozwolić.